W najbliższą niedzielę (5 sierpnia, 1:30 nad ranem mojego czasu) ma nastąpić lądowanie marsjańskiego łazika – Curiosity – zwanego także MSL (Mars Science Laboratory). Startu rakiety niestety nie widziałem. Lądowania za to nikt nie zobaczy, choć NASA ustawiła w odpowiednim położeniu satelitę Odyssey (nie bez problemów) – jako że lądowanie odbędzie się na niewidocznej (w momencie lądowania) z Ziemi półkuli Marsa, to bez pomocy tego satelity musielibyśmy czekać aż Mars się obróci by dowiedzieć się czy łazik wylądował szczęśliwie czy nie. Dzięki Odyssey, będziemy mieli informacje o lądowaniu Curiosity znacznie prędzej – o całe dwie minuty wcześniej niż gdyby Odyssey pozostało na swojej dotychczasowej orbicie. Poza Odyssey, dwa inne satelity będą nagrywały sygnały jakie wysyła Curiosity – MRO oraz Mars Express. Niestety będą one także poza zasięgiem komunikacji z Ziemią i prześlą nagrania dopiero jakiś czas później.
Samo lądowanie to chyba najbardziej skomplikowany pomysł jaki kiedykolwiek zastosowano:
- Lądowanie zaczyna się od wejścia ze sporą prędkością w bardzo rzadką atmosferę Marsa – 5.6 kilometra na sekundę. Curiosity wyhamuje w atmosferze do 470 m/s. Hamując będzie jednocześnie „szybował” w podobny sposób w jaki pojazdy Apollo szybowały w czasie powrotu z Księżyca.
- Drugim etapem lądowania jest wypuszczenie spadochronu. Jest to największy w historii spadochron naddźwiękowy – w momencie jego wypuszczenia pojazd poruszał się będzie z ponad dwukrotną prędkością dźwięku. Spadochron wyhamuje pojazd do prędkości 100 metrów na sekundę (niestety atmosfera Marsa jest na tyle rzadka że spadochron pozwalający na wyhamowanie pojazdu do rozsądnych prędkości musiałby był olbrzymi). W trakcie hamowania pojazd odrzuci dolną osłonę termiczną i rozpocznie fotografowanie miejsca lądowania.
- Trzeci etap lądowania nastąpi gdy łazik wraz ze swoim latającym dźwigiem odłączy się od spadochronu i górnej osłony termicznej i rozpocznie zbliżanie się do miejsca lądowania. W tym czasie komputer sterujący tym wszystkim musi szybko znaleźć w miarę równy kawałek miejsca na którym udałoby się postawić MSL.
- Ostatnim etapem lądowania jest opuszczenie łazika na linach. Latający dźwig zawiśnie wtedy około 7.5 metra nad gruntem i powoli opuści łazik. Jak tylko łazik zakomunikuje że stoi pewnie, latający dźwig odetnie liny na których wisiał łazik i szybko uda się jak najdalej od niego. Dźwig nie ma możliwości lądowania, w związku z czym przeleci się kawałek w celu wypalenia resztek paliwa a następnie efektownie rozbije o Marsa.
Cała ta procedura lądowania przypomina bardziej filmy Sci-Fi niż coś, co ma szansę zadziałać. Tym większym sukcesem NASA będzie udane lądowanie. Nie pozostaje więc nic innego jak trzymać kciuki za to żeby wszystkie etapy lądowania przebiegły pomyślnie i nie wystąpił żaden problem. Jak to się skończy dowiemy się za niecały tydzień!