Kaczka

W niedzielę ląduje Orion. NASA planuje dość nietypowe lądowanie – Orion ma się „odbić” od atmosfery ziemi – najpierw wejdzie w atmosferę aż do 60 km a następnie się „odbije” i wzniesie na 100 km by potem powtórnie wejść w atmosferę i wylądować w Pacyfiku. Samo lądowanie nastąpi prawie 9000 km od miejsca pierwszego wejścia w atmosferę.

To taka trochę nowość – Apollo używało podobnej techniki, jednak nie „odbijało” się od atmosfery a jedynie w niej szybowało. To wszystko w celu wydłużenia czasu pozbywania się energii kinetycznej kapsuły. A co za tym idzie zmniejszenia przeciążeń działających na astronautów + zmniejszenia mocy wydzielającej się na osłonie termicznej. Orion ma wchodzić w atmosferę z podobną prędkością jak Apollo – około 39 tys. km/h. Jednak docelowo Orion wracający z Marsa ma wchodzić w atmosferę Ziemi z prędkością prawie 45 tys. km i cały ten cyrk z kaczkami jest niezbędny do takich lądowań.

Podobno dzięki temu „odbiciu” się, NASA może dość precyzyjnie kontrolować miejsce w którym Orion w końcu usiądzie na wodzie. W przypadku Apollo niepewność miejsca lądowania była spora – prawie 2000 km, co powodowało że trzeba było rozmieścić jednocześnie kilka okrętów – to znacząco zwiększało koszty. W przypadku Oriona lądowanie ma nastąpić z dokładnością kilkudziesięciu kilometrów – wystarczy jeden okręt.

Jak pamiętacie kilka lat temu NASA zrobiła test osłony termicznej Oriona wystrzeliwując go za ciężkie pieniądze na szczycie Delta IV Heavy. Test był udany, więc NASA by przypadkiem nie zaoszczędzić pieniędzy podatników zdecydowała się kompletnie zmienić technologię robienia osłony termicznej i ta nowa jest nie przetestowana. Zobaczymy czy ta nowa wytrzyma wejście w atmosferę.

Wyjaśniło się także, dlaczego będzie taka długa przerwa między lotami Artemis I i II. Okazuje się że to jak zwykle wszystko wina oszczędności – jak pierwotnie planowano loty Artemis, to tylko pierwszy lot miał być na ICPS, a wszystkie następne na EUS. A to oznaczało że wieża startowa musiała by być przebudowana dla EUS. A to miało trwać kilka lat. Dlatego NASA by oszczędzić pieniądze podatnika zdecydowała że użyje część elektroniki z pierwszego Oriona w drugim. Wtedy nie było to problemem, bo wyremontowanie jej do drugiego lotu miało być znacznie szybsze niż przerobienie wieży. Ale w międzyczasie zmieniły się plany, Artemis II i III będą leciały na ICPS, a zamiast przerabiać wieżę NASA buduje nową za jakieś abstrakcyjnie duże pieniądze. Zresztą EUS jest opóźnione tak czy siak więc pewnie i Artemis IV będzie na ICPS. Oczywiście podatnicy z przyjemnością za to zapłacą – certyfikacja ICPS do lotów załogowych tylko po to by wysłać na niej 1-3 załóg nie jest w końcu za darmo. W międzyczasie NASA się zorientowała że ma problem z Orionem, więc za jakieś olbrzymie pieniądze zamówiła ile się dało pudełek z elektroniką do Oriona ale i tak kilka trzeba będzie wyjąc ze starego i poddać bardzo kosztownym i czasochłonnym badaniom zanim się je wstawi do nowego Oriona. I w ten sposób mamy wszystko co najlepsze – wydanie dużych ilości kasy na nowe pudełka a jednocześnie kosztowne i czasochłonne badanie używanych. Jakby ktoś specjalnie próbował znaleźć sposób na maksymalizację marnotrawstwa pieniędzy podatników, to pewnie by nie wymyślił nic lepszego.

P.S. Czytelników podejrzewających po tytule że wziąłem się za Polską politykę przepraszam.

Marek Cyzio Opublikowane przez: