Kalifornijczycy planują opodatkować loty kosmiczne w podobny sposób jak opodatkowany jest transport ciężarówkami w tym stanie. Podatek będzie zależał od tego jak często dana firma wystrzeliwuje coś w kosmos oraz (uwaga!) od tego jak wysoko leci satelita. Co ciekawe zależność będzie dziwna – im wyższa orbita tym niższy podatek. Ale pewnie chodzi o podatek za każdą milę a nie końcową wartość = docelowo i tak będzie się płaciło więcej za loty na wyższe orbity. Misje wojskowe w czasie których orbita jest tajna będą opodatkowane jakby leciały na orbitę na wysokości 310 mil.
Jestem bardzo zadowolony z tego pomysłu. Ryzyko nowych podatków (oraz istniejące podatki) spowodowały że wiele z firm uciekło z Kalifornii, z czego część zainstalowała się na Florydzie. Miejmy nadzieję że ten najnowszy pomysł wyperswaduje SpaceX rozbudowę swoich fabryk w Kalifornii. Większość potencjalnej/przyszłej konkurencji SpaceX jest tutaj – Blue Origin i OneWeb są najlepszymi przykładami.
Kalifornia ma zaletę nad Florydą – z Florydy nie ma jak wystrzeliwać rakiet na orbity polarne i synchroniczne ze słońcem. A to oznacza że spora część mikrosatelitów będzie wystrzeliwana z Kalifornii. Jednak firma Vector Space Systems o której wczoraj pisałem ma w planach wystrzeliwać rakiety z Alaski – dzięki temu potrzeba troszkę mniej paliwa na osiągnięcie orbity polarnej. Kalifornijskie podatki mogą spowodować że także inne firmy uciekną na Alaskę.