Czyli mówiąc inaczej wczoraj się wyczekałem jak głupi w tajnym miejscu Russell’a, nakarmiłem komary i startu nie było. Wydawało by się że po tylu latach doświadczenia ULA już umie wystrzelić Delta IV Heavy. Jednak jak zwykle zawinił system gazowego helu – hel to chyba najbardziej wkurzająca substancja na ziemi. Jednak całe odliczanie jakoś im nie szło – najpierw przesunęli start o 20 minut z uwagi na jakieś problemy, potem nie byli w stanie na czas wyjść z hold’u T-4, w końcu udało się ustalić nowy czas startu na 4:28. Wyszli z T-4 ale chwilę potem był znowu „hold hold hold” i nie pozostało nic innego jak pozbierać aparaty i wracać do domu. Komary były niepocieszone – tyle ludzi, taki wybór grup krwi do smakowania i nagle wszyscy im uciekli. A ludzi były TŁUMY! Jak na nocny start o nieludzkiej porze to niewyobrażalne tłumy. Może nie tyle co na FH (ale on w dzień leciał) i nie tyle co w czasie startów promów kosmicznych ale nadal zdumiewająca ilość dopingujących.
Dziś powtórka. Russell, ja i kilka innych osób planujemy znowu zainstalowanie się w jego „tajnym” miejscu – widok jest tam raczej przyzwoity (widać rakietę!), aligatory nie straszyły nas a komary będą na pewno już tak wypasione po dzisiejszej uczcie że nie będą znowu atakować.