Dotychczasowe indyjskie rakiety wyglądały jakby je poskładano z przypadkowych kawałków, co było raczej bliskie prawdy. Nowa rakieta GSLV Mk. 3 wygląda w końcu ładnie. Jednakże pomysły jakie w niej zastosowano są delikatnie mówiąc dziwne. Rakieta składa się z dwóch stopni oraz dwóch rakiet pomocniczych. Rakiety pomocnicze są napędzane paliwem stałym i każda z nich ma ciąg 1.1 miliona funtów. Pierwszy stopień wykorzystuje dwa znane z wcześniejszych , indyjskich rakiet silniki Vikas, napędzane hydrazyną i mające ciąg około 180 tysięcy funtów każdy. Drugi stopień rakiety wykorzystuje ciekły wodór i ciekły tlen.
Jednak ciekawostką tej rakiety jest to że pierwszy stopień nie jest uruchamiany przy starcie. Tak, proszę nie przecierać oczu ze zdziwienia – silniki pierwszego stopnia uruchamiane są dopiero gry rakieta przejdzie przez punkt maksymalnego ciśnienia dynamicznego. W ten sposób GSLV Mk. 3 wymyka się troszkę kategoryzacji – czy można taki pierwszy stopień nadal nazywać pierwszym stopniem?
Dzisiejszy, dziewiczy lot rakiety będzie troszkę uproszczony – drugi stopień nie będzie nawet zatankowany i nie zostanie uruchomiony. Przez to ładunek nigdy nie osiągnie orbity. Ale to nie szkodzi, bo ładunek wynoszony przez dzisiejszą rakietę jest właśnie zaprojektowany do wracania na ziemię – jest nim prototyp załogowej kapsuły którą hinduscy astronauci mają w przyszłości polecieć w kosmos.
Kapsuła jest rozmiarów samochodu, waży około 3.5 tony i zaprojektowana jest do transportu trzech astronautów. W czasie tego lotu ma być poddana temperaturom do 2000F i ma wylądować w zatoce Bengalskiej korzystając ze spadochronów.