Lecimy na księżyc

Dziś ciekawe dywagacje z okolic Florida Today na temat planów administracji Trumpa. Wiadomo już że misja na asteroid się nie odbędzie. Nie tylko nie ma ona poparcia nowej administracji, ale także wielu naukowców wskazuje na to że taka misja jest nieproporcjonalnie kosztowna w stosunku do tego co może przynieść naukowo. Celem NASA będzie nadal Mars, ale szanse powrotu na Księżyc i permanentnej bazy na naszym satelicie są znacznie większe niż dawniej. Wszystko zależy od kosztów – jeżeli NASA uda się znaleźć „niedrogi” sposób na wysłanie ludzi na Księżyc, to misja się odbędzie. Trump najprawdopodobniej będzie cisnął NASA do większego wykorzystania firm prywatnych w celu zmniejszenia kosztów.

Rakieta SLS raczej nie zostanie od razu skasowana, jednak mogą się zmienić priorytety. Jak pamiętacie pierwotny plan był taki że pierwszy lot będzie bezzałogowym testem wokół Księżyca. To że lot będzie bezzałogowy wynika przede wszystkim z braku czasu na zbudowanie ostatniego stopnia rakiety SLS – z tymczasowym ostatnim stopniem (ICPS) rakieta nie ma wystarczającego udźwigu by wysłać na wycieczkę dookoła Księżyca kapsuły z załogą + koszt certyfikacji ICPS do lotów załogowych dla jedynego lotu nie ma sensu. Dlatego dopiero druga misja (EM-2) będzie załogowa. Jednak znając Trumpa zacznie on zadawać pytania – czy naprawdę potrzebna jest misja rakiety której potem nie będziemy używać (wersja z ICPS)? Czy nie dało by się oszczędzić pieniędzy i od razu użyć EUS? A jeżeli tak to czy potrzebna jest misja bezzałogowa? Wysłanie ludzi w okolice Księżyca w czasie pierwszej kadencji Trumpa by było świetną propagandą pomagającą w wyborach.

Pozytywną wiadomością dla Muska i Bezosa i Bigleowa jest to że Trump prawie na pewno dokona komercjalizacji większej części działań NASA na niskiej orbicie okołoziemskiej. Myślę że nie tylko loty towarowe i załogowe na ISS, ale także budowa nowych modułów a może nawet jakieś aspekty eksploatacji ISS zostaną „sprywatyzowane”. Podejrzewa się także że Trump sprywatyzuje transport towarów i być może załóg a także budowę księżycowej stacji orbitalnej (zakładając że takowa powstanie).

Jedynym poważnym negatywem obecnej administracji jest brak wiary w globalne ocieplenie i wynikające z tego zmiany dla NASA. Trump uważa że globalne ocieplenie to spisek Chin mający na celu uzyskanie nieuczciwej przewagi ekonomicznej. Największym pytanie jest jednak to czy Trump tylko zmniejszy fundusze NASA nad badaniami zmiany klimatu na Ziemi, czy na zasadzie „jak nie ma trupa to nie ma morderstwa” nakaże NASA zaprzestanie takowych badań tak by przypadkiem nie okazało się że rzeczywiście klimat się ociepla a winę za to ponoszą ludzie.

A jak już jesteśmy w temacie globalnego ocieplenia to przyznam się że moja wiara w tą teorię jest od pewnego czasu dość poważnie zachwiana. I to nie dlatego że Trump tak mówi, ale dlatego że wgłębiłem się w końcu w argumenty naukowców którzy ją krytykują. W wielkim skrócie można to wytłumaczyć tak – model globalnego ocieplenia który jest obecnie używany (CIMP5) jest bardzo czuły na wiele ze swoich parametrów oraz na szum w danych pomiarowych. Zakładając nawet drobne (i pasujące do danych pomiarowych) zmiany w ich modelach statystycznych można spowodować że długotrwałe predykcje tego modelu wahają się od ugotowania nas za 30 lat do następnej epoki lodowcowej. W jaki sposób podejmować decyzje wpływające na życie miliardów ludzi skoro podejmuje się je na podstawie modelu którego prognozy są równie dobre jak proroctwa z starożytnych, greckich wyroczni? Co więcej wygląda na to że CIMP5 ma źle dobrane parametry i wcześniej czy później trzeba będzie dokonać modyfikacji modelu. W związku z czym stałem się lekkim globalnoociepleniosceptykiem. Ale to taka dygresja…

Marek Cyzio Opublikowane przez: