Lecimy na Marsa

Szczegółów na razie nie ma, ale jedną z obietnic Trumpa jest wysłanie Amerykanów na Marsa. W sumie nic dziwnego, w końcu Elon jest doradcą Trumpa w tych kwestiach, a lot na Marsa jest życiowym planem Muska.

Nie jest jasne w jaki sposób pasuje to do planów NASA oraz Bezosa. NASA chce najpierw na Księżyc. Bezos chce stacji orbitalnych. Ale plany NASA się zmieniają co kilka lat, więc nie powinno być to problemem. Jak pewnie pamiętacie najpierw NASA chciała łapać asteroid, potem im to przeszło. Teraz jest Księżyc, ale też nikt za bardzo nie wie po co (poza udowodnieniem Chińczykom że potrafimy tam wrócić pierwsi co w sumie jest bardzo ważnym powodem).

Plan Bezosa wypieprzenia wszystkich na orbitę jest jeszcze bardziej fantazyjny niż plan Muska kolonizacji Marsa więc nie należy się nim za bardzo przejmować.

Podejrzewam że Isaacman nie zmieni priorytetów, ale zmieni plan egzekucji – loty na Księżyc tak, Lunar Gateway nie, docelowo baza na Księżycu w ramach testowania różnych technologii niezbędnych na Marsie. Podejrzewam także że Bezos dostanie znacznie większy udział w tym planie.

Trudno powiedzieć jak długo będzie trwał miesiąc miodowy Muska – Trump jest znany z porzucania dawnych sojuszników, choć kogoś tak toksycznego jak Musk to jeszcze nie miał więc nie wiadomo jak długo to potrwa. Biorąc pod uwagę niechęć reszty MAGA do Muska, to nie spodziewam się by to długo trwało – wystarczy że Musk narobi jakichś głupot z DOGE i będzie koniec. Największym problemem obecnej relacji jest to że Musk naprawdę chce dobrze (choć może ma kontrowersyjne pomysły na to jak to osiągnąć oraz dość kontrowersyjną wizję tego co „dobrze” tak naprawdę znaczy) a Trump niekoniecznie. Dlatego spodziewam się że już niedługo te dwie wizje się rozejdą na tyle daleko że Trump pozbędzie się Muska. Jednak nawet taki rozwód nie spowoduje zmiany planów – Trump obiecał Mars więc lecimy na Marsa. Może niekoniecznie Starship’em ale lecimy.

Marek Cyzio Opublikowane przez: