Lexus of Melbourne zaprosił mnie wczoraj na prezentację modelu CT 200h. Od dłuższego czasu chciałem obejrzeć ten samochód, więc bardzo ucieszyło mnie to zaproszenie. Zjawiłem się u dealera punktualnie o 6 PM powodując niewielki popłoch (wyraźnie nie byli jeszcze gotowi). Kilka minut później nadjechały Lexusy – jeden biały i jeden czarny. Pojawiło się też jedzenie i jakieś tanie wino. Ilość gości była wręcz porażająca – poza kilkunastoma sprzedawcami byłem ja i moja córka (która sprawdzała smak podanych potraw). Po jakimś czasie pojawiło się jeszcze kilka osób, ale myślę że nie było więcej niż 8-10.
Samochód – sylwetka wydaje się dość interesująca i raczej przyjemna. Spore felgi i tylna szyba jak w kasku motocyklowym dają Lexusowi charakterystyczny wygląd, raczej nie da się go pomylić z niczym jeżdżącym na rynku USA. W Europie może być gorzej, bo hatchbacków tam co niemiara. Z przodu CT 200h przypomina troszkę IS’a i (znacznie bardziej) HS 250h. Tylne światła przypominają też HS 250h. Tylna wycieraczka wzbudza uczucia macierzyńskie. Ale na szczęście na tym kończą się podobieństwa (bo HS to najbardziej nieudany model Lexusa). Wnętrze jest ładne – bez udziwnień (no może poza gałką zmiany biegów w kształcie kija golfowego) i raczej ascetyczne – prostokątne klawisze i styl deski przypominają bardzo BMW 3. Jest oczywiście genialny kontroler nawigacji znany z innych modeli Lexusa. Jest też niestety Priusowe sterowanie skrzynią biegów które w HS 250h doprowadzało mnie do wściekłości. Jest także idiotycznie duża i zdecydowanie nieergonomiczna gałka zmieniająca tryb pracy między ekonomicznym, normalnym i sportowym. A także guzik do włączania (bezużytecznego) trybu EV. Całe sterowanie trybami pracy jest moim zdaniem przekombinowane i wystarczyłby jeden przełącznik zamiast lewarka (P/D/R/N/B), gałki (normal/sport/economy) i dwóch guziczków (EV i park). Kierowca musi się chwilę zastanowić co w danym momencie nacisnąć żeby uzyskać zamierzony efekt. A jak się pierwszy raz wsiądzie to nie wiadomo jak się tym zatrzymać (wskazówka – naciskamy guzik P żeby samochód nie jechał). Nawigacja wyłazi z deski i do samego jej wyłażenia są dwa dodatkowe guziki – jednym ją otwieramy i zamykamy a drugim wybieramy jeden z 4 kątów nachylenia. Kierownica jest sportowo-mała i gruba prawie jak w BMW z pakietem M. Siedzenia są podgrzewane (ale nie chłodzone). Samochód nie ma miejsca na zapalniczkę, za to jest klapka pod którą znajdziemy gniazdko 12V i USB oraz AUX. Wszystko jest ładnie spasowane, szczeliny między plastikami są trochę większe niż w bardziej luksusowych modelach Lexusa, ale nie rażą, plastiki są przyjemne w dotyku, skóra miła i miękka, tyły siedzeń obszyte są miękką tkaniną (HS 250h ma tyły siedzeń z ordynarnego plastiku). Tylne siedzenia składają się na płasko i przestrzeń bagażowa robi się całkiem spora. Miejsca na tyle nie jest za wiele – po wyregulowaniu fotela na przodzie jak dla mnie, okazało się że miejsce za mną nadaje się wyłącznie do przewozu zakupów. Czyli jest to raczej samochód trzyosobowy. Bagażnik jest maleńki, może nie tak jak w SC 430, ale wiele miejsca tam nie ma. Rodzina z małym dzieckiem może mieć poważny problem z włożeniem wózka do bagażnika. Rodzina z dużym apetytem może nie być w stanie zapakować zakupów spożywczych. Niestety baterie systemu hybrydowego zajmują miejsce i samochód wygląda jakby miał napęd na tył – wysoko położona podłoga bagażnika.
Podsumowanie – w sumie nie wiem dla kogo jest ten samochód. Dla samotnej kobiety – nie, trochę za bardzo ascetyczny w środku by przemawiać do gustu kobiet. Dla samotnego mężczyzny – nie, osiągi powodują że będzie się on czuł jakby odcięto mu kawałek penisa. Dla rodziny 2+1 – no może, ale dziecko musi być wystarczająco duże żeby nie potrzebowało wózka i wystarczająco małe żeby zmieściło się na tylnym siedzeniu.
Zdjęcia:
I kilka filmików reklamowych: