Aviation Week opublikował dziś bardzo ciekawy artykuł o firmie Made in Space. Firmę pewnie znacie z tego że wysłała na ISS pierwszą trójwymiarową drukarkę. Jednak cele firmy są znacznie większe niż tylko drukowanie plastikowych części zapasowych na ISS.
Jak czytelnicy wiedzą, obiekty latające na orbicie mogą być znacznie bardziej delikatne od tych które budujemy na ziemi – jako że nie ma grawitacji, to siły działające na taki obiekt są znacznie mniejsze – siły wynikające z działania żyroskopów czy też silniczków korekcyjnych czy też wiatru słonecznego lub oporu silnie rozrzedzonej atmosfery, Więc można by budować bardzo delikatne struktury bez ryzyka że coś się rozleci. Niestety jest mały problem – zanim taka struktura dotrze w kosmos, musi najpierw przetrwać konstrukcję na ziemi a potem lot rakietą – ten ostatni jest szczególnie wymagający jako że na strukturę działają spore siły. Dlatego wszystko co wysyłamy w kosmos jest znacznie bardziej pancerne niż potrzeba.
Dlatego firma Made in Space planuje coś zupełnie innego – drukowanie takich struktur w kosmosie. Pierwsza drukarka trójwymiarowa działająca w nieważkości jest już na ISS, jednak wymaga ona atmosfery do działania. Firma przygotowuje następną drukarkę, która zostanie zamontowana na zewnątrz ISS i będzie drukowała testowe elementy w próżni.
Następnym krokiem ma być współpraca z firmą Nanoracks – pozwoliło by to na budowanie satelitów które nie pasują do standardowego modelu Cubesat. Części elektroniczne przylatywały by z ziemi, struktura drukowana była by na ISS, potem astronauci (lub roboty) by to razem składali do kupy i powstawał by satelita który jest znacznie większy niż standard Cubesat.
Firma planuje także próby budowania w kosmosie dużych struktur – anten, kratownic itp. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem to za kilkanaście lat rynek satelitów może przeżyć wielką rewolucję – zamiast budować całego satelitę na ziemi, budować się będzie tylko jego kawałki elektroniczne a struktura i końcowy montaż odbywać się będą w kosmosie. Zauważcie że takie rozwiązanie może spowodować większe zainteresowanie komercyjnymi stacjami kosmicznymi, tak by mieszkali i pracowali na nich ludzie znający się na składaniu satelitów i mający na to więcej czasu niż astronauci NASA.