Jak informuje niemiecki Der Spiegel, w październiku zeszłego roku o mało co nie doszło do pierwszej poważnej katastrofy kosmicznej. Niemiecki satelita ROSAT po ponad 20 latach przebywania na orbicie spadł do zatoki Bengalskiej nocą z 22 na 23 października 2011. Około półtora tony kosmicznego złomu przetrwało wejście w atmosferę i wpadło do wody. Ale mogło być znacznie gorzej – gdyby jeden z milionów czynników jakie decydują o momencie wejścia satelity w atmosferę spowodował że to wejście opóźniłoby się 7 do 10 minut, to resztki satelity spadłyby dokładnie na Pekin. Można sobie wyobrazić jakie skutki mogłoby mieć spadnięcie półtora tony kosmicznego złomu na gęsto zabudowane miasto…
P.S. Gdyby Phobos-Grunt został na orbicie kilka minut dłużej, to też zamiast wpaść do Pacyfiku uderzyłby w Chile i/lub Argentynę.