Przez wiele lat uważano że moczenie elektroniki i mechaniki w słonej wodzie to zły pomysł. Do tego stopnia że SpaceX próbował ratować swoje osłony ładunku łapiąc je w olbrzymie siatki. Okazało się dość szybko że drobne zmiany konstrukcyjne wystarczą by zamoczenie osłony ładunku nie powodowało że idzie ona na złom i teraz lądują one w oceanie i są wyławiane.
Podobie myślał RocketLab – rakiety miały być łapane w powietrzu by przypadkiem nie dotknęły wody. Jednak okazało się to bardzo trudne i trzeba było się pogodzić z tym że silniki nurkują w oceanie. I okazuje się że jakiś szczególnie im to nie przeszkadza. Podobnie jak ze SpaceX trzeba było dokonać drobnych zmian, ale jak widać opłacało się to. Wyłowiony z wody silnik działa bez problemu.