Mniej-więcej wiadomo co planuje Blue Origin. Firma dziś ma zawieźć na platformę drugi stopień rakiety New Glenn i korzystając z niesamowitego adaptera jaki zbudowali postawić go na platformie i zrobić test statyczny. Z tego co rozumiem to drugi stopień będzie dokładnie w tym samym miejscu co byłby gdyby miał na dole pierwszy stopień. W ten sposób będzie można użyć tych samych szybkozłączek i tego samego procesu tankowania. To szczególnie ważne bo drugi stopień zasilany jest ciekłym wodorem a jak wiecie z tym paliwem zawsze są problemy. Więc za jednym zamachem uda się rozwiązać dwa problemy – test samego drugiego stopnia i test systemów naziemnych. Potem drugi stopień ma wrócić do hangaru gdzie zostanie zintegrowany z pierwszym i z ładunkiem i Blue Origin wykona test statyczny w stylu SpaceX – krótkie uruchomienie silników pierwszego stopnia w gotowej to startu rakiecie. A potem już start.
Napięty harmonogram ale zakładając że wszystko pójdzie jak w szwajcarskim zegarku, to są szanse na start na czas. Minimalne ale są. To tak optymistyczny harmonogram że nawet Elon Musk już takich nie planuje. Ale kto wie, może Blue Origin znalazł inny sposób na budowę rakiet gdzie wszystko będzie tak pięknie dopracowane i przemyślane że uruchomi się za pierwszym razem i będzie działało idealnie. Jak pewnie pamiętacie z silnikiem BE-4 jakoś im to nie wyszło i musieli dokonywać olbrzymich zmian konstrukcyjnych po tym jak odkryli że silnik się przegrzewa. Dlatego spodziewam się wielu niespodzianek w najbliższym czasie. Najpierw BE-3U – nie słyszałem żeby wcześniej robili test dwóch silników pracujących jednoczenie obok siebie. Jak pisałem jakiś czas temu silnik ma niezwykle ciekawy model pracy ale jednocześnie jest on bardzo podatny na zewnętrzne zakłócenia – promieniujące ciepło z silnika obok może zakłócić tenże cykl pracy – działanie silnika opiera się na delikatnej równowadze pomiędzy pochłanianiem ciepła przez paliwo i utleniacz i jego produkcją w komorze spalania. Przydał by się porządny test w komorze próżniowej ale tego nie planują. Planują jedynie test na platformie gdzie powietrze atmosferyczne (i wilgoć!) będzie wpływało na wyniki. Pamiętacie jak kiedyś pisałem o problemach innego silnika gdzie na ziemi pracował on znakomicie, natomiast w próżni się rozsypywał pod wpływem rezonansu. Który nie występował na ziemi bo rurka wpadająca w rezonans była oblepioną lodem i miała inną częstotliwość rezonansową.
O potencjalnych problemach pierwszego stopnia nawet nie chce wspominać. Choć BO ma trochę dobrych danych o tym jak się ten silnik zachowuje pracując relatywnie blisko drugiego – taka konfiguracja poleciała Vulcanem a niedługo poleci ponownie. Jednak dwa silniki to nie 7 + komora silnikowa BO jest bardzo skomplikowana z dodatkowymi osłonami termicznymi chroniącymi silniki podczas ponownego wejścia w atmosferę. Oczywiście samo wejście w atmosferę jest inaczej zrobione niż u SpaceX co albo jest genialnym pomysłem albo wielkim błędem (obstawiam to drugie).
No dobra, wystarczy tego narzekania starego dziadka. Nie pozostaje nic innego jak tylko trzymać kciuki za Blue Origin i mieć nadzieję że ich inżynierowie wszystko przemyśleli, przeliczyli i zaprojektowali tak że pójdzie jak z płatka.
Dziś ma podobno także przypłynąć do nas najpięknieszy statek wożący rakiety – Canopeé. Niestety nie wiadomo kiedy przypłynie i boję się żeby to nie było w nocy.
P.S. AutoCorrect w iOS 17.6.1 osiągnęło nowy poziom głupoty.