Pewnie jesteście tak jak ja zaniepokojeni kolorem ognia ale to najprawdopodobniej wynik użycia TEA/TEB do uruchamiania silników a nie parującej miedzi z komory silnikowej (choć to ostatnie jest też możliwe).
Miranda (pamiętacie jeszcze ten napój?) to bardzo ciekawy silnik. Firefly próbuje w nim uprościć co się da, podobnie jak w używanym przez rakietę Alpha silniku Reaver. Zlikwidowano możliwość regulacji ciągu – silnik pracuje na pełnym ciągu od uruchomienia do wyłączenia. Zlikwidowano komorę spalania dla turbosprężarki – w zamian gaz niezbędny do jej napędzania zabierany jest z głównej komory spalania. Wydaje się to świetnym pomysłem ale jest kilka drobnych „ale”. Pierwsze „ale” to problem chłodzenia komory spalania. Praktycznie we wszystkich silnikach rakietowych robi się to przez stworzenie czegoś w rodzaju warstwy ochronnej z paliwa która separuje ścianki od gorących gazów. W momencie gdy komora nie jest gładka i gdzieś w niej odchodzi rurka do turbosprężarki, to zapewnienie ciągłości takiej warstwy jest trudne. Drugie „ale” to właśnie zapewnienie ochrony przed stopieniem się tej rurki. Trzecie „ale” to problem z wytrzymałością – ciśnienie panujące w komorze spalania jest spore i ta rurka musi być naprawdę porządna. Czwarte „ale” to warunki pracy turbosprężarki. Gdy mamy osobną komorę spalania ją napędzającą, to możemy tak sterować procesem spalania by temperatura gazów nie była zbyt wysoka. W momencie gdy używamy gazów z komory spalania, to za nie mamy za wiele opcji – temperatura i ciśnienie w komorze spalania wyznaczają efektywność silnika. Więc to „uproszczenie” w końcowym wyniku tworzy cały zestaw nowych problemów i jak widać po dotychczasowych doświadczeniach z Reaverami te problemy mogą być relatywnie poważne. Dlatego nie jestem wielkim zwolennikiem tego rozwiązania.
Ciekawe jak bardzo będzie opóźniony Antares 330 i czy Northrop Grumman będzie musiał wysłać wszystkie swoje pozostałe misje do ISS na pokładzie Falcona 9 i/lub Vulcana?