Nadal nie wiadomo co z Teslą

Sygnały nadchodzące z Tesli na temat Modelu 3 nadal są mieszane. Z jednej strony model Bloomberga wskazuje że firma planuje w końcu przekroczenie magicznej liczby 3000 egzemplarzy tygodniowo i zwiększenie produkcji może nawet do 4000 tysięcy tygodniowo – tak się wydaje z ilości numerów VIN jakie zarezerwowano w NTSB. Z drugiej strony informacje o numerach VIN jakie maja samochody dostarczone do klientów pokazują że firma postanowiła nie użyć dość sporego bloku numerów VIN – nie do końca wiadomo dlaczego. Możliwe że te pojazdy albo nie zostały jeszcze wyprodukowane albo zostały wyprodukowane ale na eksport do Kanady i ich numery VIN pojawia się dopiero po ich dostarczeniu klientom za jakiś czas.

Jednocześnie Musk poinformował że za tydzień będzie można składać zamówienia na wersję z napędem na 4 koła i lepszym przyspieszeniem. Jednak zawieszenie z regulowaną wysokością dopiero pojawi się w 2019. To wbrew pozorom nie jest jakaś super dobra wiadomość – oznacza to że ilość osób z rezerwacją chętnych do wzięcia modelu 3 w obecnej konfiguracji (czarne wnętrze, duża bateria i napęd na jedną oś) może być mniejsza niż planowane tygodniowe moce produkcyjne firmy. Ale z drugiej strony model „performance” oraz AWD będą znacznie droższe niż obecny model 3 (oczekuje się $4k za AWD i drugie tyle za „performance”). A to oznacza większy zysk (albo mniejszą stratę) na każdym egzemplarzu. Czekający na obiecaną „gołą” wersję za $35K będą musieli jeszcze długo poczekać – podejrzewa się że nie będzie ona dostępna w tym roku.

Obecnie maksymalnie wyposażony model 3 kosztuje około $60K. Dokładając AWD i performance końcowa cena będzie bliska $70K – cenie modelu S75D. Miało by to sens – większość producentów ma swoje modele na „zakładkę” cenowo.

W międzyczasie właściciele Modelu S znaleźli genialny sposób na wyciśnięcie od ubezpieczenia pieniędzy – uruchamia się autopilota w warunkach w których może się on pogubić – np. na zwykłej drodze ze światłami i następnie spokojnie czeka aż autopilot zrobi wypadek. Wczoraj w Utah Model S na autopilocie wjechał w zatrzymaną na czerwonym świetle straż pożarną ze spora prędkością. Oczywiście będzie śledztwo itp.

Jednocześnie w Ft. Lauderdale na Florydzie dwóch nastolatków spaliło się żywcem w Modelu S po wypadku. Ani osoby postronne ani straż pożarna nie były w stanie dostać się do nich z uwagi na gwałtowność pożaru. Wypadek zdarzył się przy bardzo dużej prędkości i pewnie w każdym innym samochodzie ci ludzie by po prostu zginęli w tradycyjny sposób, jednak NTSB też będzie badało ten wypadek – w tym wypadku nie tyle sam wypadek a jedynie to czy straż pożarna była wystarczająco wyposażona do walki z pożarem samochodu elektrycznego. Może się okazać że wynikiem śledztwa będzie nakazanie strażom pożarnym zakupu nowych środków gaśniczych.

Poza tym z Tesli uciekł jeden z managerów – zwiał do Waymo. A drugi – ten którego Musk przegonił od zarządzania produkcją – postanowił pójść na długie wakacje – mówi się o 6 tygodniach ale są tez słuchy że wakacje mogą być permanentne. W sumie na miejscu Muska to bym go pogonił bo to on przede wszystkim jest odpowiedzialny za bałagan w którym jest nadal Tesla. Model 3 nie został zaprojektowany tak by dało się w pełni zautomatyzować linię produkcyjną. A potem pomimo tego próbowano ją automatyzować. Musk obiecał że Model Y zostanie tak zaprojektowany by dało się w pełni zautomatyzować jego produkcję. Mam nadzieję że się nauczyli na błędach i w odróżnieniu od Toyot i GM’ów zamiast po jednej porażce uznać że się nie da, znajdą sposób by pokazać innym producentom że można i że się to opłaca.

Czyli podsumowując – nadal nie jest różowo ale firma idzie do przodu. A to że każdy wypadek Tesli staje się wiadomością dnia jest przede wszystkim funkcją tego że nikogo nie interesują wypadki zwykłych samochodów.

Marek Cyzio Opublikowane przez: