Wayne Hale (pisałem o nim wiele razy) popełnił wczoraj nowy wpis na swoim blogu. Wpis jest długi, ale w sumie sprowadza się do jednego – przyszłość lotów kosmicznych wygląda niezwykle ekscytująco. Wayne jest obecnie niezależnym konsultantem do spraw bezpieczeństwa i pracuje dla wielu prywatnych klientów. Niestety nie może on zdradzić ani dla kogo, ani co robi, podobnie jak za dawnych czasów nie mógł zdradzać szczegółów tajnych misji promów kosmicznych. Zmieniły się tylko kary jakie czekały by go za zdradę – dawniej więzienie i potencjalna kara śmierci za szpiegostwo, obecnie kary pieniężne wynikające z podpisanych „Non Disclosure Agreements”. Więc Wayne nie puszcza pary z ust o szczegółach tego nad czym pracuje, jednak twierdzi że przyszłość wygląda niesamowicie ciekawie.
O panu Hale pisze też AviationWeek w swoim artykule o lekcjach wynikających z katastrof promu kosmicznego. Cytat „zapłać mi teraz lub zapłać mi później” jest pewnie znany czytelnikom – Wayne twierdzi że o ile można robić skróty i uproszczenia projektując pojazd do jednorazowego użycia, o tyle w przypadku wielokrotnego użycia będzie się za nie płaciło za każdym lotem i w końcu wyjdzie drożej. Tak sobie myślę że Virgin Galactic się właśnie o tym przekonało…
Wayne Hale opisuje różne ciekawe problemy z jakimi borykali się inżynierowie promu kosmicznego, które właśnie wynikały z zasady „płać teraz lub później”. Jednym przykładem są okna promu kosmicznego – po każdym locie prom wracał z mikrokraterami w oknach powstałymi w wyniku uderzeń kosmicznych śmieci. Pierwotnie planowano je polerować, ale okazało się że jest to zbyt czasochłonne i w końcu zdecydowano się wymieniać okna po każdym locie. Problem w tym że projektując prom kosmiczny nie planowano tego jaki czynności „serwisowej” i każda wymiana wymagała wielu godzin pracy. A można było od początku zaprojektować prom tak, by wymiana okien była prosta.
Podobny problem był z silnikami promu – inżynierowie zakładali że będą one obsługiwane jak w samolotach a ich wymiany będą co kilkanaście do kilkudziesięciu lotów. Jednak okazało się że jest bardzo trudno dokonać ich inspekcji gdy są zamontowane w promie, więc trzeba je demontować po każdym locie. Oczywiście prom nie był do tego zaprojektowany, więc taki demontaż był bardzo czasochłonny. A jak już się inżynierom udało dostać do miejsc, które normalnie nie były dostępne, to czemu nie przeprowadzić tam jakiejś dodatkowej inspekcji. Wynikiem tego był wymóg 5000 osobo godzin pracy przy rufowej części promu kosmicznego po każdym locie.
Jeszcze inny, ciekawy problem pojawił się przy transporcie promów kosmicznych na platformy – przy planowanej prędkości transportera 3 MPH, prom się kołysał tak że statecznik pionowy poruszał się po elipsoidzie o przekątnej ponad metra. Dlatego trzeba było zmniejszyć prędkość do 1 MPH co powodowało wielogodzinne wycieczki promu i utrudniało planowanie misji.
Na tych przykładach Wayne pokazuje że budując rozwiązanie wielokrotnego użycia lepiej spędzić więcej czasu projektując je i badając wszystkie aspekty jego używania, niż potem płacić ekstra przy każdym locie. To wspaniały pomysł, ale tak nie działa wolny rynek. Projektując perfekcyjne rozwiązanie ryzykujemy że konkurencja wejdzie na rynek z może i gorszym, ale dostępnym (i tańszym!) rozwiązaniem i zanim nasze super dopracowane rozwiązanie będzie dostępne, to konkurencja zgarnie większość klientów i pieniędzy z rynku. Więc zasada Wayne Hall’a powinna być rozszerzona do „płać mi teraz i zbankrutuj lub płać mi później i osiągnij sukces”…