Aviation Week opublikował wczoraj bardzo ciekawy artykuł o pomyśle NASA mającym na celu zabezpieczenie astronautów przed promieniowaniem kosmicznym. Pomysł jest bardzo ciekawy – to, że na Ziemi nie wykańcza nas promieniowanie kosmiczne możemy zawdzięczać przede wszystkim polu magnetycznemu Ziemi. W związku z czym dlaczego by nie zduplikować tego wspaniałego rozwiązania? NASA myśli o tym żeby statek kosmiczny otoczyć silnym polem magnetycznym działającym w ten sam sposób – zmieniającym trajektorię promieniowania tak by omijało statek. Oczywiście to nie jest takie proste jak się wydaje – cząstki które gwałtownie zmieniają kierunek mają niemiły zwyczaj produkcji promieniowania którego częstotliwość zależy od gwałtowności zmiany kierunku – w przypadku małego statku kosmicznego powodowałoby to intensywną radiację promieniowania rentgenowskiego i/lub gamma i efekt końcowy mógłby być gorszy od początkowego (bo ani X-Rays ani Gamma nie da się zagiąć silnym magnesem). W związku z czym pole magnetyczne musi być słabe i rozciągać się na dużą odległość. Rozwiązanie jakie studiuje NASA to sześć olbrzymich, nadprzewodzących cewek otaczających moduł załogowy. Całość zasilana byłaby z kilku baterii słonecznych i wytwarzałaby pole wystarczające dla zabezpieczenia załogi.
Elon Musk w swoich planach kolonizacji Marsa ma zupełnie inny pomysł zabezpieczenia załogi przed promieniowaniem – zainstalowanie modułu do życia otoczonego ze wszystkich stron modułami z zapasami – SpaceX wyliczył że woda + zapasy paliwa + zapasy materiałów niezbędne do lotu na Marsa wystarczą do stworzenia efektywnej ochrony przed promieniowaniem dla załogi.
I taki ostatni komentarz – wielu księżycostceptyków (ludzi uważających że nigdy nie wylądowaliśmy na księżycu) uważa że wszelkie te badania to koronny dowód na to że lot na księżyc nie był możliwy w latach 60’tych, bo przecież wtedy nie było żadnych osłon przeciwradiacyjnych.