W internetach oczywiście pojawiło się kupę (wyraz podwójnego znaczenia) artykułów i opinii o sobotniej eksplozji. Czytam je i co jakiś czas łapię się za głowę. Na razie moim ulubionym tekstem jest ten opublikowany przez „Teslarati” – autor twierdzi że nie da się wyciągnąć wniosków na temat ewentualnych szans przeżycia astronautów gdyby coś takiego nastąpiło w czasie lotu załogowego. Abstrahując od bezpośrednich skutków takiej eksplozji – fali uderzeniowej, odłamków i przeciążeń to nawet gdyby jakimś cudem astronauci przetrwali sam wybuch to co dalej? Praktycznie w dowolnym momencie gdy astronauci są w kapsule, taka eksplozja gwarantuje ich smierć, nawet jeżeli nie jest ona natychmiastowa. Do wyboru mamy spalenie się w pożarze rakiety, uderzenie w ziemię bez spadochronów, wejście w atmosferę bez osłon termicznych lub po prostu utknięcie na orbicie bez systemu napędowego. Każda z tych opcji jest śmiertelna.