NASA chce zaoszczędzić pieniądze podatników. Tak, nie przecierajcie oczu! W tym celu agencja poprosiła kongres o więcej pieniędzy. Wszystko po to by nie musieć certyfikować „tymczasowego drugiego stopnia” (ICPS) – czyli mówiąc inaczej lekko zmodyfikowanego drugiego stopnia rakiety Delta IV. Obecny plan zakłada że będzie on użyty zarówno do misji EM-1 (bezzałogowa) jak i EM-2 (załogowa). Po tej drugiej misji, rakieta SLS dostanie właściwy drugi stopień znany jako EUS. Różnice pomiędzy tym pierwszym a drugim są spore – ICPS używa jednego silnika RL-10. EUS używa ich czterech. Z ICPS rakieta SLS ma maksymalnie 70 ton udźwigu (nie ma sensu montować większych rakiet pomocniczych, bo drugi stopień jest dla nich za słaby). Z EUS i kompozytowymi rakietami pomocniczymi, rakieta SLS może osiągnąć 120 ton udźwigu.
Czytelnicy pewnie pytają – a co z zbudowanym przez NASA silnikiem J2X? Okazuje się że jest on po prostu za mocny. Drugi stopień SLS’a potrzebuje około 50 ton ciągu. A J2X ma prawie 150 ton – jest trzy razy za mocny. Dlaczego więc NASA zmarnowała miliardy dolarów by zaprojektować ten silnik? Będzie on potrzebny do załogowych lotów na Marsa, ale jako że te dopiero za kilkadziesiąt lat, to silnik poszedł na półkę.
NASA myśli także o zrobieniu nowego silnika do EUS, bo optymalny byłby ciąg rzędu 60 ton. Niestety (a może na szczęście?) nie ma na to pieniędzy.
A wracając do certyfikacji ICPS – jako że większość elementów będzie wspólna z EUS, to oszczędność jest minimalna – trzeba i tak certyfikować silnik RL-10 (tyle że w minimalnie innej odmianie z troszkę dłuższą dyszą), także cała elektronika i mechanika będzie identyczna. Ale kongres poszedł na te „oszczędności” i wygląda na to że NASA dostanie więcej pieniędzy na rakietę SLS w tym roku. I pewnie zostaną one zabrane z programu lotów komercyjnych, który z dziwnego powodu nie lubią republikanie (pewnie dlatego że Musk jest przyjacielem Obamy).