Tym razem w Meksyku – pijany kierowca Tesli wjechał za szybko na rondo, uderzył w ścianę, potem w następną a na końcu zatrzymał się na drzewie. Kierowcy nic się nie stało. Tesla poszła z dymem. Jak na razie za mało Tesli jeździ by wyrokować coś, ale to już drugi przypadek zapalenia się samochodu po dużym wypadku. Gdyby np. kierowca był nieprzytomny lub gdyby nie miał jak się wydostać z samochodu, to konsekwencje były by przykre. Do tego jak widać na filmiku poniżej Tesla ma zwyczaj palić się bardzo intensywnie wybuchając od czasu do czasu.