Nie lotniczo o pokazie lotniczym

Zastanawiałem się jak tu napisać ciekawy post o pokazie lotniczym, który nie zanudziłby czytelników zdjęciami samolotów. A jednocześnie nie zanudziłby fanów lotnictwa jakimiś głupotami. I uznałem że się nie da. W związku z czym postanowiłem zrobić dwa posty. W tym będę się wystrzegał samolotów jak tylko się da, za to w następnym będą same samoloty.

TICO Warbird Airshow odbywał się od piątku do niedzieli, niestety na obejrzenie go miałem wyłącznie czas w niedzielę i na ten dzień zakupiłem bilet. Udało mi się zdobyć bilet „w ogródku piwnym” – w cenie było poza wejściem także dwa piwa oraz przekąski. No i lokalizacja z zadaszeniem (co w przypadku słońca Florydy jest niezwykle ważne).

Niestety pogoda w niedzielę nie napawała optymizmem – wisiały ciężkie chmury, popadywał deszcz, wiatr wiał dość zdecydowanie a radar pokazywał nadciągający koniec świata. Myślałem żeby nawet nie jechać, bo pewnie pokaz się nie odbędzie, ale ból związany z tym że zapłaciłem już za bilet był silniejszy. Uznałem że w najgorszym wypadku wypije te dwa piwa, zjem lunch i wrócę.

Po dotarciu na miejsce okazało się że pogoda się troszkę przejaśnia. Niestety silny wiatr na lotnisku to nic przyjemnego – niesiony nim piasek i kurz właziły wszędzie (gdzie im się udało także wejść okazało się po powrocie pod prysznicem!). Do tego dość szybko poinformowano nas że plan całego pokazu ulega zmianie z chwili na chwilę – przede wszystkim dlatego że wojskowe radary wskazują na możliwość końca świata za niecałe trzy godziny. Więc Thunderbirds wystąpią zanim ten koniec świata nastąpi. Do tego silny wiatr powodował że wiele mniej-lub-bardziej ciekawych samolotów nie mogło wystartować – wiatr złośliwie wiał dokładnie pod kątem 45% do obu pasów startowych.

Sam airshow przyciągnął olbrzymie ilości ludzi, ale wszystko było dość dobrze zorganizowane – jedzenia i picia było w bród, pamiątek także. Samolotów stało też bardzo wiele, większość można było pomacać. Tak jak napisałem zdjęcia samolotów będą w następnym poście.

Ciekawostką była możliwość przelecenia się – był jakiś dwupłat, były też dwa helikoptery – Huey oraz ApacheCobra (dziękuję za skorygowanie!). O ile lot Huey był raczej niedrogi ($60), o tyle wycieczka Cobrą była już z gatunku kosztownych ($450). Helikoptery mnie jakoś mało interesują, więc nie pchałem się na żaden z tych lotów, szczególnie że wiatr był bardzo silny i nie chciałem sprawdzać czy mam chorobę lokomocyjną, czy nie. Ale to co wyprawiał pilot Cobry ze swoimi pasażerami było niesamowite – lot był czymś w rodzaju symulowanego ataku na kolumnę czołgów – Cobra wykonywała ostre zakręty i niesamowite przechyły – fajnie było na to popatrzeć z ziemi, ale raczej nie zdecydował bym się być pasażerem.

Tak jak napisałem wcześniej największym problemem był wiatr niosący tumany kurzu. Próba wzięcia czegoś do jedzenia kończyła się konsumpcją kurzu. Piwo też błyskawicznie po otwarciu puszki zaczynało szczękać między zębami. Więc trzeba było pić i jeść szybko!

Miejsce miałem bardzo dobre, dosłownie kilkanaście metrów od drogi do kołowania. Widok był idealny.

Sam pokaz był dość typowy – samoloty latały, robiły różne figury akrobatyczne i dymiły mniej lub bardziej. Ale były dwie ciekawostki – jedną był przejazd F-104 przed widownią – ponieważ F-104 nie mógł wystartować, to jego pilot i właściciel postanowił pokazać publiczności dźwięk jaki wydaje silnik tego samolotu. Stanął przede mną i zwiększył moc. I wtedy się okazało że dotychczasowy wiatr to nic w porównaniu z tym co wychodzi z dyszy F-104 – ludzie potracili kapelusze,  jedzenie, kubki z piciem, krzesełka latały w powietrzu i było wesoło.

A drugą ciekawostką było symulowane bombardowanie – początkowo niby to samoloty zrzucały bomby a pirotechnicy wysadzali w powietrze beczki z benzyną, ale potem poszli na całość i przy przelocie A-4 zrobiono symulację ataku napalmem – przed nami eksplodowała ściana ognia. Zrobiłem kilka zdjęć temu zjawisku i posklejałem je w animowany GIF:

Sam show tak jak napisałem był bardzo skrócony – ledwo zakończyli swój pokaz Thunderbirds, rozległy się syreny ostrzegające przed nadchodzącą burzą. Ale jaką burzą! Pioruny waliły co sekundę, deszcz padał tak że w samochodzie nie widziałem maski, a jak się troszkę przejaśniło to odkryłem że przed samochodem właśnie przeleciała mi wielka beczka – taka jaką stawiają na autostradzie jak są roboty drogowe. Po dotarciu do domu doczytałem że tenże wiatr wywrócił do góry nogami jeden z samolotów na lotnisku, zerwał dach, połamał dziesiątki drzew i spowodował wiele innych szkód.

Samolot wywrócony na lotnisku w Titusville

A oto i zdjęcia z TICO Warbirds Airshow 2013:

Namioty z pamiątkami
Jedzenie
Więcej jedzenia
I jeszcze więcej jedzenia
Nawet niemieckie jedzenie było
Cobra którą można się było przelecieć
Dwupłat
Moje miejsce
Huey
Tłumy i kurz
Niektórzy przyszli z poważnym uzbrojeniem
„Bombardowanie”
Następna eksplozja
I jeszcze jedna – chyba widać lecącą pokrywę od beczki
Ściana ognia
I przelatujący nad nią A-4
A tu gaszą pożar po wybuchu
Marek Cyzio Opublikowane przez: