Nie znam się

Nie znam się na tyle na promach kosmicznych a w szczególności na silniku RS-25 by móc definitywnie odpowiedzieć na pytanie czy NASA przypadkiem nie próbuje popełnić błędów jakie lata temu spowodowały katastrofy Challengera i Columbii, czy ich rozumowanie jest całkowicie logiczne. Jednak troszkę mnie niepokoi to co czytam na temat sobotniego startu.

Inżynierowie NASA uznali że problem leży nie w problemie z ilością ciekłego wodoru jaki dochodził do silnika #3, ale w uszkodzonym czujniku temperatury który pokazywał złe wartości. I że silnik był wystarczająco schłodzony. RS-25 ma cały zestaw innych czujników, których wartości były zgodne z wartościami jakie by te czujniki pokazywały gdyby silnik był właściwie schłodzony. I dlatego NASA uważa że problemem nie jest chłodzenie silnika ale ten czujnik. I w czasie sobotniej próby startu, wartości jakie ten czujnik temperatury będzie podawał będą ignorowane.

Okazuje się że problemy z chłodzeniem silników występowały w czasie testów w Stennis. I były spowodowane rzeczywistym problemem z chłodzeniem, a nie awarią czujnika. By przezwyciężyć te problemy, NASA opracowała tymczasowa procedurę, która wymagała zwiększenia ciśnienia w zbiorniku ciekłego wodoru by wymusić większy przepływ tegoż. By ten problem raz na zawsze rozwiązać, po testach w Stennis dokonano zmian w systemie chłodzenia silników. I te zmiany miały być przetestowane w czasie WDR, ale wszystkie WDR przerywane były albo za wcześnie albo kontynuowane z wyłączonym chłodzeniem silników z uwagi na przecieki gazowego wodoru. W czasie poniedziałkowej próby mówiono coś o zwiększeniu ciśnienia w zbiorniku, ale w sumie nie wiem jak się to skończyło – z tego co zrozumiałem awaria zaworka w interstage uniemożliwiła to, ale może źle zrozumiałem?

I tu moje trzy grosze – kończymy strefę faktów i wchodzimy w strefę dywagacji. Pierwsza dywagacją – ten czujnik służy nie tylko do sprawdzenia czy silnik jest wystarczająco schłodzony przed uruchomieniem, ale także do monitorowania stanu silnika w czasie lotu. Oczywiście komputer sterujący silnikiem zbiera dane z wielu czujników i jest tak zaprojektowany by awaria jednego nie spowodowała wyłączenia silnika. Jednak to sytuacja awaryjna i w normalnych warunkach nikt by się nie zgodził na próbę startu z nie działającym czujnikiem. Bo jak w czasie lotu padnie jakiś inny i okaże się że brak pomiarów z obu tych czujników uniemożliwia kontrolę silnika, to kontroler go po prostu wyłączy żeby nie ryzykować eksplozji. Nie wątpię w rozsądek inżynierów NASA i podejrzewam że przeanalizowali potencjalne drzewo awarii i prawdopodobieństwo że padnie na tyle dużo innych czujników by mogło to spowodować wyłączenie silnika jest wystarczająco małe. Jednak nadal mam nieprzyjemne uczucie że decyzja o starcie z zepsutym czujnikiem jest trochę wymuszona.

Moja druga dywagacja – skoro dokonano zmian w systemie chłodzenia, to czy historyczne dane z innych czujników (a w szczególności czujnika ciśnienia) są nadal ważne i mogą być użyte w celu zastąpienia danych o temperaturze silnika? Biorąc pod uwagę że „grzebano” w tym systemie, jakie jest prawdopodobieństwo że pomimo danych pasujących do scenariusza „silnik jest wystarczająco schłodzony” możliwy jest scenariusz „ciśnienie jest OK ale silnik jest nadal za ciepły”? Znowu – nie wątpię w doświadczenie i rozsądek inżynierów NASA, ale znowu – w systemie było grzebane i raczej bym wolał mieć pełne dane pomiarowe niż zakładać że wszystko jest OK, i to czujnik się zepsuł.

Cóż, zakładając że pogoda dopisze to w Sobotę się dowiemy czy ten czujnik był rzeczywiście zepsuty, czy raczej NASA się za bardzo śpieszyła. Jakie mogą być konsekwencje? Począwszy od nieudanego uruchomienia silnika #3 (i rakiety która nie wystartuje), poprzez eksplozję na platformie (gdyby silnik #3 postanowił zrobić RUD przy okazji atakując fragmentami turbosprężarki zbiornik, SRB czy inny silnik) a skończywszy na wyłączeniu silnika w czasie lotu (i nie osiągniecie orbity).

Tym bardziej więc warto wybrać się na ten start, bo mogą być piękne fireworks…

Edycja 1 – znalazłem takie info o temperaturach – docelowo silniki mają być schłodzone do około -252C. -252C to temperatura przy której ciekły wodór zaczyna wrzeć przy normalnym ciśnieniu. Silniki 1,2 i 4 schłodziły się do -245C a silnik -3 do -230C. Prawdopodobnie chodzi o temperaturę turbosprężarki, bo dysza nie jest schładzana aż tak bardzo. Pytanie czy zepsuty czujnik by kłamał o te 15C czy raczej by pokazywał jakieś zupełnie zwariowane wartości? Może sprawdzili co pokazuje teraz i jest o 15C za dużo? A może kłamie tylko jak się robi bardzo zimno?

Marek Cyzio Opublikowane przez: