Ktoś w SpaceX zapomniał wysłać do FAA analizę szans kolizji przed startem Starlink 4-27. Będzie to kosztowało firmę $175K. Pewnie ktoś za to straci pracę (albo już stracił). Cóż, zdarza się. Ważniejszym pytaniem jest czy tą analizę wykonano czy też tego zapomniano. Sama analiza jest ważna – trzeba oszacować (i w miarę możliwości zminimalizować) szanse na zderzenie się rakiety z jednym z tysięcy latających na orbicie obiektów. Z jednej strony trudno zakładać że firma tego nie zrobiła, z drugiej SpaceX ma ostatnio tak duże tempo lotów że wymaganie wysłania takiej analizy na minimum 7 dni przed startem kiedy pewnie nikt nie wie czy start nastąpi za 7 dni jest trochę wygórowane. Te przepisy są z dawnych czasów kiedy startów było niewiele i były planowane z dużym wyprzedzeniem. Jakoś nie widzę żeby to działało w czasach kiedy rakiety latają kilka razy dziennie – po pierwsze jak tu planować na ponad tydzień do przodu a po drugie FAA utonie w tych analizach. Trzeba zmienić przepisy i po prostu nakładać olbrzymie kary jeżeli kolizja z czymś na orbicie nastąpi a firma nie będzie w stanie udowodnić że przeprowadziła taką analizę przed startem.
FAA nie jest przygotowana na wzrost ilości lotów kosmicznych. Agencja ledwo sobie radzi z kontrolą ruchu lotniczego a tu na jej barki spada kontrola ruchu w kosmosie. Paraliż jest nieunikniony.