Przepraszam czytelników za ten tytuł ale inaczej się nie da. Start japońskiej rakiety H-3 ze statkiem kosmicznym HTV-X1 został przez klauna który jest obecnie tymczasowym administratorem NASA okrzyknięty jako wielki sukces Trumpa i jego polityki. Zakładam że gdyby start się nie udał, to była by to wielka porażka polityki Bidena. Ale poleciał więc to dzięki Trumpowi.
Musk od pewnego czasu ostro napada Duffy na X nie przebierając w przymiotnikach określających poziom inteligencji tegoż. Trwa walka o względy Trumpa – Duffy zaliczył w niej kilka udanych ciosów udając ze zależy mu na lądowaniu na Księżycu przed Chinami i dyskredytując Muska i SpaceX a jednocześnie zjednując sobie przychylność Bezosa i pieniędzy za nim stojących. Jednak Musk się nie poddaje i walka wydawała się dość wyrównana. Jednak dzisiejsze lizanie odbytu zdecydowanie przechyla wskazówkę na stronę Duffyego. Trump uwielbia jak się publicznie przypisuje mu wszelkie sukcesy. Więc dzisiejszy post Duffy znacząco zwiększa szanse wcielenia NASA do departamentu transportu i likwidacji niezależności agencji.
Musk / SpaceX głupi nie są. Kontrakt z NASA na lądowanie na księżycu jest tak skonstruowany że z 2.6 miliarda jakie SpaceX miał dostać, zrealizowano już kroki milowe za ponad 2.5 miliarda i nawet jeżeli Duffy zabierze im resztę pieniędzy to jest to kilka procent całego kontraktu. Tak, nadal jest opcja B warta ponad miliard, ale z tego SpaceX też już sporą część pieniędzy dostał. Ekonomicznie zabieranie czegokolwiek SpaceX nie ma najmniejszego sensu. Ale w czasach Trumpa pieniądze się nie liczą. Liczy się widzimisię prezydenta co np. odkryliśmy wczoraj gdy Trump zdecydował się podnieść cła na Kanadę po tym ja Kanadyjczycy użyli wypowiedzi Regana która przeczyła temu co Trump robi. Dlatego rzucanie przez Duffy miliardów innym firmom po to by za kilka lat okazało się że one także nie są w stanie wysłać ludzi na Księżyc przed Chinami jest absolutnie OK. A deficyt rośnie.
A jakbyście zastanawiacie o co chodzi w tym wyścigu na Księżyc to wyjaśniam – o paliki. Tak jak za czasów podbijania dzikiego zachodu każdy mógł sobie powbijać paliki na jeszcze niczyjej ziemi i w ten sposób wziąć ją w posiadanie, tak właśnie będzie to się odbywało na Księżycu. USA podpisało z całą górą państw tzw. Artemis Accords które mniej więcej mówią że jak sobie USA uzna że jakiś kawałek księżyca jest nasz to te państwa nie będą oponowały, ale Chiny tego nie podpisały. I teraz jak Chińczycy pierwsi dotrą na Księżyc i zaczną sobie zaznaczać jego spore połacie jako część Chin to USA jest udupione. Dlatego jest taki nacisk by być tam pierwszy i jak Chiny wylądują to powiedzieć że wylądowali na amerykańskim terytorium i mogą sobie trochę pozwiedzać ale żadnych permanentnych baz nie mogą budować. A jak Chiny wylądują pierwsze to pewnie będzie odwrotnie. Księżyc jest duży ale tak naprawdę kawałek Księżyca gdzie są warunki do zbudowania takich baz jest niewielki i pewnie szybko zabraknie tam miejsca.