W niedzielę, zaraz przed wyjazdem musiałem jeszcze obsłużyć wycieczkę na LC-26. I trochę mi się spieszyło. I jak to zwykle bywa złośliwość losu pokazała ze nawet jak coś się robiło 50 razy to 51 będzie inny (dłuższy). Podjeżdża autobus, wychodzę przywitać ludzi a tu huk! Jedno z kół eksplodowało. I w tem sposób zamiast zwykłych 40 minut miałem 100 minutową wycieczkę. Opowiedziałem im wszystkie historie jakie pamiętałem i wszystkie dowcipy. Na szczęście w momencie kiedy zabrakło mi historii i dowcipów, przyjechał drugi autobus. Na samolot zdążyłem w ostatniej minucie…