NASA pracuje nad małym samolocikiem do prywatnego użytku. Samolot byłby napędzany elektrycznie i dostępny w posobny sposób jak obecnie dostępne są rowery w wielu europejskich miastach – wsiadało by się, wpisywało adres i samolocik by sam leciał. Po wylądowaniu samolot by się podłączał do ładowarki i po naładowaniu był gotowy na następnego klienta.
Dotychczasowym problemem lotnictwa punkt-punkt jest brak pasów startowych. Są one na tyle daleko od miejsc w które podróżują ludzie że latanie prywatnymi samolotami do pracy i na zakupy nie ma sensu. Rozwiązaniem są helikoptery, jednak koszt jednej mili w helikopterze jest bardzo duży (około $4 za każdą milę).
Dlatego NASA proponuje rozwiązanie hybrydowe – samolocik będący w stanie wystartować z 15-sto metrowego pasa startowego i wznieść się na wysokość 300 metrów (minimalna dozwolona do lotów nad prywatnymi zabudowaniami) w ciągu 150 metrów lotu. Lądowanie także wymaga jedynie 15 metrowego pasa. A do tego dzięki użyciu silników elektrycznych koszt lotu powinien spaść poniżej $1 za milę – to mniej niż np. Uber chce w San Francisco.
Dzięki niewielkim potrzebom na miejsce do lądowania, możliwe byłoby zbudowanie dziesiątków mikro-lotnisk – mieściły by się one w środku obecnych skrzyżowań dróg z autostradami. W połączeniu z systemem wynajmu elektrycznych samochodów pozwoliło by to znacząco zmniejszyć czas dojazdu do pracy czy na zakupy.
Oczywiście całe to rozwiązanie zostało opracowane by rozwiązać problemy transportowe w Dolinie Krzemowej – statystyczny mieszkaniec tego rejonu przejeżdża dziennie 200 mil z prędkością 30 mil na godzinę = spędza pół dnia w samochodzie. Z uwagi na geografię tego rejonu miejsca pracy są bardzo oddalone od miejsc zamieszkania co powoduje potworne korki. Wprowadzenie systemu mikro-samolotów pozwoliło by zmniejszyć czas marnowany na dojazdy do 2 godzin dziennie + zmniejszyło by znacząco zanieczyszczenie środowiska.