Wczorajszy dzień zapisze się pewnie w historii lotów kosmicznych – trzy ważne wydarzenia jednego dnia nie zdażają się często.
Wszystko zaczęło się wcześnie rano, kiedy to Cygnus zacumował przy ISS. Bez najmniejszych problemów. SpaceX ma więc konkurencję mogącą dostarczać spore ładunki na orbitę. To wielki sukces firmy Orbital Sciences. Gdyby jeszcze nie była ona zależna od ograniczonego dostępu do silników, to SpaceX mógłby się martwić. Na szczęście dla SpaceX ilość pozostałych NK-33 jest bardzo ograniczona a wznowienie ich produkcji raczej niemożilwe.
Drugim, wielkim wydarzeniem był próbny lot nowego Falcona 9 v1.1. Start nastąpił za pierwszym razem, bez żadnych problemów, F9 dostarczył ładunek na orbitę. Jednak opcjonalna część lotu, czyli próba wyhamowania pierwszego stopnia przed uderzeniem w wodę zakończyła się klęską. Choć pewnie inżynierowie dowiedzieli się na tyle dużo że następnym razem się uda. Pierwszy stopień F9 po oddzieleniu się od drugiego dokonał obrotu i uruchomił swoje silniki. Pozwoliło to na znaczące zredukowanie prędkości z jaką wszedł z powrotem w atmosferę. Niestety drugie uruchomienie silników na chwilę przed uderzeniem w wodę nie było tak udane – rakieta po ich uruchomieniu zaczęła koziołkować co spowodowało wyłączenie silnika oraz rozpadnięcie się rakiety w powietrzu. Cóż, pierwsze koty za płoty, nikt się nie spodziewał że uda się to za pierwszym razem. Następna próba w październiku.
Trzecie, choć już nie tak ważne wydarzenie to lot rakiety Proton z Kazachstanu. Tym razem czujniki położenia były zamontowane prawidłowo i nie było żadnej spektakularnej eksplozji.
A żeby nie było tylko o rakietach, to warto wspomnieć że wczoraj rekin odgryzł surferowi cztery palce w mojej mieścinie!