Od kilku dni jest dość głośno o misji SpaceX RRT-1 której celem było zademonstrowanie szybkiej odpowiedzi (rapid response) na wypadek gdyby ktoś uszkodził satelitę GPS (GPS III SV-07). Wojsko wraz z SpaceX przetestowało jak szybko da się wyciągnąć zapasowego satelitę z przechowalni, przygotować go do startu a następnie wystrzelić. I osiągnięto wynik 4 miesięcy który podobno jest rewolucyjny. Normalnie cały ten proces zajmuje około 2 lat. Celem było 6 miesięcy. Udało się wystrzelić w 4 miesiące. Przy okazji ULA straciła jeden z ładunków Vulcana (ten satelita miał właśnie lecieć Vulcanem ale z uwagi na opóźnienia leżał sobie bezczynnie w przechowalni od sierpnia 2021).
To pierwsza taka próba i wojsko jest z niej niezwykle zadowolone. Najwięcej czasu podobno zajęła modyfikacja interface satelity z wersji Vulcan na Falcon 9. Drugim problemem był transport – z uwagi na huragan Helene nie było dostępnego C-17 i satelita pojechał z Kolorado do Cape Canaveral ciężarówką.
Vulcan ma wystrzelić satelity GPS III SV-08 i SV-09 i w sumie jestem ciekaw czy przypadkiem wojsko nie będzie chciało powtórzyć tego testu bo jak pisałem wczoraj na certyfikację rakiety trzeba będzie poczekać do conajmniej Q2 2025. SpaceX ma za to przeznaczonego SV-10 ale ten jeszcze nie został wyprodukowany a poza tym podobno dostanie go ULA w ramach „wymiany” za siódemkę.
Wszystko pięknie ale w normalnej sytuacji wojsko nie ma satelitów leżących na półkach i czekających aż ktoś uszkodzi jednego na orbicie więc nawet jeżeli da się wystrzelić coś już gotowego w 4 miesiące to produkcja nadal zajmuje wiele lat i jest wąskim gardłem. To jeden z powodów dla których wojsko ostatnio kupuje satelity od SpaceX – ich produkcja zajmuje tygodnie/miesiące a nie lata.