Wygląda na to że nowy kompleks testowania pocisków Trident zbliża się do gotowości operacyjnej. Decyzja o jego budowie została podjęta w 2012 roku – na miejscu starych LC-25 i LC-29 zbudowano nowe laboratorium o nazwie Strategic Weapons System Ashore (SWSA) w którym testowane będą systemy kontroli, nawigacji i wystrzeliwania pocisków. Niestety same starty pocisków nie będą się odbywały z Cape Canaveral – te nadal odbywały się będą z okrętów podwodnych. W czasie dnia otwartego CCAFS pokazywano makietę tego laboratorium:
Jak nie za bardzo widać na zdjęciu powyżej, kompleks będzie miał dwie symulowane wyrzutnie pocisków balistycznych zbudowane dokładnie tak jakby to było na okręcie podwodnym – z wszelkimi klapami itp. Instalowane w nich będą nie napełnione paliwem pociski Trident D5. Jedna z rur ma odpowiadać konstrukcji obecnych okrętów podwodnych klasy Ohio, a druga będzie prototypem rozwiązania przygotowanego dla następcy Ohio. Obrazek na początku postu jest z Flickera NASA – pokazuje on transport symulowanego pocisku Trident – kilka dni temu taki pocisk właśnie dotarł do KSC (koleją) i został przetransportowany do SWSA. Pocisk jest identyczny z prawdziwym Tridentem D5 poza tym że nie ma paliwa i głowic nuklearnych. Za jego pomocą zostaną sprawdzone wszelkie systemy nowego laboratorium.
Nowe laboratorium przejmuje zadania czterech różnych laboratoriów które rozsypane były po całych USA. Dzięki temu w moich okolicach powstało 100 dobrze płatnych miejsc pracy. To dobra wiadomość – okolica się rozwija jak szalona, ceny domów rosną, pojawiają się nowe restauracje i sklepy. Gdyby tak jeszcze remonty/rozbudowa dróg nadążały za wzrostem populacji. I tu jest pies pogrzebany – większość z tych nowych miejsc pracy pojawiła się na Space Coast dzięki różnym super-okazjom jakie Space Florida i lokalne władze zaoferowały firmom. Praktycznie każda z tych okazji ma w sobie zwolnienie od płacenia lokalnych i stanowych podatków przez kilkanaście lat. A to oznacza że lokalne władze nie mają pieniędzy w budżecie na remonty i rozbudowę dróg. Do tego po kryzysie 2008 roku, wiele z ulic w Melbourne jest w takim stanie że nie wystarczy ich wyasfaltowanie – trzeba je kompletnie odbudować. To dodatkowo powiększa koszty. Nie wiem czego się bardziej bać – tego że drogi będą w coraz gorszym stanie, czy tego że w końcu pieniądze się pojawią i cała okolica zmieni się w jeden wielki plac budowy…