Po długiej przerwie NASA (i Aerojet Rockedyne) wznowiły prace nad silnikami RS-25. Przede wszystkim pojawił się nowy egzemplarz RS-25 poskładany z części zapasowych, jakie Aerojet miał w swoich magazynach. Znany jest on jako silnik #2063. Ale to nie jedyny „nowy” silnik RS-25. W 2010 roku Aerojet z części zapasowych poskładał inny RS-25, ten znany jest jako #2062. Poza tymi dwoma, NASA ma jeszcze 14 silników, które były używane w jednym lub więcej lotów promów kosmicznych. Większość z nich leciała w jednej z ostatnich misji promów, wyjątkami są silniki 2050 i 2056 – ten pierwszy ostatni raz był użyty w misji STS-120 a ten drugi w STS-121.
Wszystkie silniki są obecnie przerabiane – wymienia się w nich kontroler, ze starego, który używał antycznych już procesorów Motorola 68000 (pamiętacie Commodore Amiga?) na nowy, który NASA/Aerojet Rockedyne zaprojektowały pierwotnie do silnika J2-X.
A wczoraj po południu NASA dokonała pierwszego uruchomienia silnika wraz z nowym kontrolerem:
Test trwał 450 sekund (tyle będzie działał RS-25 w czasie lotu rakiety SLS). I był udany. Ale to nie koniec testów, będzie ich znacznie więcej, każdy z silników który poleci w pierwszym locie SLS’a będzie odpalony przynajmniej jednokrotnie.
NASA ma 16 silników = przy pewnej dozie szczęścia wystarczy ich na cztery loty rakiety SLS. Co potem? Mówi się o wznowieniu produkcji RS-25, ale silnie zmodyfikowanego – np. proces produkcji dyszy były zmieniony z obecnego (który jest niezwykle kosztowny i czasochłonny – wyprodukowanie jednej dyszy zajmuje 3 lata!) na używający trójwymiarowego drukowania. Także inne części nowego RS-25E były by drukowane oszczędzając czas i pieniądze.