Nudy w ULA

Wojsko poinformowało że oczekuje pierwszego startu Vulcana (misja USSF-106 która jest już opóźniona parę lat) nie wcześniej niż w drugim kwartale 2025. Wcześniej rakieta nie uzyska certyfikacji. Wojsko potrzebuje do tejże certyfikacji jakieś dodatkowe dane od ULA i ich przygotowywanie zajmuje czas. Jak dane zostaną dostarczone to certyfikacja powinna zakończyć się w pierwszym kwartale przyszłego roku.

W międzyczasie Vulcan stoi w VIF i się kurzy. ULA nie planuje go demontować i złożyć innego egzemplarza (lub Atlas V) więc można założyć że nie będzie żadnych startów rakiet tej firmy przez najbliższe kilka miesięcy.

W kwestii SRB który w zawadiacki sposób pozbył się dyszy też niewiele nowości. ULA wie co się stało (odpadła dysza!) ale nadal pracują nad drzewem awarii (jak to po polsku fault tree?) i nie pozamykali wszystkich gałązek jeszcze. Głównym podejrzanym jest oczywiście struktura dyszy – podobno jest tam jakaś izolacja strukturalna która okazała się mało strukturalna i puściła. Jeżeli nic innego nie znajdą to podobno poprawienie tego jest banalne (choć nie ma żadnych info czy już wyprodukowane GEM-63XL będą musiały pójść na śmieci czy da się je jakoś wzmocnić czy może wystarczy proste badanie stanu tej izolacji?).

Linia produkująca Atlas V ma zostać zamkniętą w ciągu najbliższych paru miesięcy, firma czeka na jakieś części do dwóch ostatnich egzemplarzy.

W 2025 ULA planuje wystrzelenie zawrotnej liczby 20 rakiet. Mniej więcej 10 Atlas V i 10 Vulcanów. Ale to przede wszystkim zależy od Amazona – ULA jest nawet skłonne wsadzić lot czegoś (Vulcan albo Atlas V) przed USSF-106 jakby Amazon miał ładunek do wystrzelenia. Amazon ma zakupione 9 Atlas V i 38 Vulcanów i jak wiecie powinni już dawno wystrzeliwać te satelity co najmniej 2 razy w miesiącu jeżeli chcą zdążyć ale z nieznanych (?) powodów tego nie robią.

Tłumacząc to wszystko na „nasze” – ULA ma spory problem. Wojskowe kontrakty które przyniosą dużo kasy się opóźniają. Ich główny klient – Amazon – też jakoś nie może się pozbierać do kupy. Boeing i jego Starliner – myślę że Tory w nocy spać nie może jak sobie o tym pomyśli. Dream Chaser – też jakoś po grudzie idzie przygotowanie tego samolociku. A jednocześnie koszty mają olbrzymie – naprodukowali Atlasów -V i Vulcanów, zmodyfikowali drugi budynek do składania rakiet, pracują nad SLC-3 w Kalifornii – to wszystko olbrzymie ilości utopionych pieniędzy które na razie nie przynoszą zysków. O tym że sporej załodze w Cape Canaveral trzeba przez kilka miesięcy płacić za praktycznie nie robienie niczego poza ścieraniem kurzu z rakiet nawet nie wspomnę. Taki przestój działa bardzo demoralizująco na pracowników. Pewnie sobie tam jakieś zajęcia znajdują – jakieś ćwiczenia z cybersecurity, może alarmy pożarowe, prace nad nowymi naszywkami misji, dekorowanie biura na święta itp. Zrobić zwolnień się nie da bo SpaceX tylko na to czeka (BO ma hiring freeze jak pisałem).

ULA raczej nie upadnie ale obecna sytuacja na pewno nie podnosi wartości firmy co pewnie jest przyczyną dla której nie słychać już nic o tym że ULA ktoś kupi. Z info jakie widziałem problemem jest właśnie ta wartość. Boeing i Lockheed Martin uważają że firma jest warta X a BO i Sierra Nevada że Y lub Z gdzie Y < X i Z < X. W tym momencie nie dziwię się temu. Ale za rok może być zupełnie inaczej. Jak ULA uda się wystrzelić te 20 rakiet w ciągu roku, to wartość firmy w oczach potencjalnych klientów może wzrosnąć. Szczególnie że to właśnie kadencja dyktuje cenę za lot – im większa kadencja tym cena za start maleje bo koszty stałe rozkładają się na większą liczbę startów. Oczywiście w pewnych granicach ale wiecie o co mi chodzi.

Marek Cyzio Opublikowane przez: