Rosyjska Pravda opublikowała niedawno bardzo ciekawy artykuł o nuklearnych nabojach do pistoletów. Tak, tak, nie przecierajcie oczu – ZSRR miało działające i przetestowane prototypy takich naboi, jednak w końcu nie zdecydowano się wprowadzić ich do użytku.
Zbudowanie nuklearnego naboju nie jest łatwe – nie da się użyć ani Uranu 235 ani Plutonu 238 jako że masa krytyczna tych pierwiastków idzie w dziesiątki kilogramów co powoduje że pocisk musi mieć kilkanaście cm średnicy. Takie coś niestety nie zmieści się do lufy zwykłego pistoletu. Jednak są inne pierwiastki i ich izotopy, które są dużo bardziej niestabilne. W tym wypadku użyto Kalifornium 252. Oficjalne dane twierdzą że potrzeba prawie 3 kg tego materiału i kilka takiego materiału miała by 7 cm. Jednak to tylko estymacje, jako że nikt nie testował tego na zachodzie. Rosjanie jednakże przetestowali dokładnie ten izotop i okazało się że estymacje są błędne i że wystarcza ledwie kilka gramów a kulka musi mieć rozmiar 8mm. Montując odpowiednio ukształtowany Kalifornium 252 i troszkę materiału wybuchowego kształtującego go w kulkę w momencie uderzenia, udało się całość zmieścić w pocisku kalibru 7.62 mm.
Nabój był bardzo skuteczny – w zależności od warunków w jakich eksplodował, dawał eksplozję porównywalną do 100-700 kilogramów trotylu. Siła eksplozji bardzo zależała od tego w co trafił i czy to coś skutecznie tłumiło neutrony. Największym problemem była woda – pocisk eksplodując w wodzie nie był w stanie wyprodukować eksplozji z uwagi na silne własności moderujące wody. Jednak strzelenie czymś takim w nowoczesny pancerz czołgu używający U-238 dało by wręcz odwrotny efekt powodując rozszczepienie uranu i wzmocnienie eksplozji.
Jeden nabój był w stanie zniszczyć czołg – ilość energii była wystarczająca do stopienia na sztywno wieży z kadłubem. Eksplozja jednego takiego pocisku powodowała wyparowanie do metra sześciennego cegieł. Szacowano że za pomocą trzech takich pocisków można spowodować zawalenie się budynku.
Niestety pocisk miał dwa poważne problemy – pierwszym z nich było to że większość energii wydzielała się w postaci neutronów co powodowało bardzo silne promieniowanie – osoba strzelająca takim pociskiem była raczej samobójcą – szacowano że wystrzelenie trzech takich pocisków na maksymalną odległość było by śmiertelne dla strzelającego.
Drugim problemem było przechowywanie tych pocisków – Kalifornium 252 ma okres połowicznego rozpadu w okolicach 2.5 roku – pociski nadawały się do użycia tylko przez krótki czas od ich wyprodukowania a do tego potwornie się grzały (każdy pocisk produkował około 5W) – do tego stopnia że materiał wybuchowy w ich środku tracił szybko swoje właściwości. Rosjanie wymyślili w tym celu specjalną lodówkę, w której przechowywane były pociski – trzymała ona je w stałej temperaturze -15C. Pocisk po wyjęciu z lodówki musiał być wystrzelony w ciągu 30 minut. A jeżeli nie wrócił do lodówki w ciągu godziny to nie wolno było go używać a co gorsza trzeba było użyć specjalnego sprzętu do jego utylizacji.
I z tych właśnie powodów nie ma nuklearnych pocisków na wyposażeniu żadnej z armii…