Autor bloga „Priceonomics” (i autor książki „Everything is Bullshit„, której tytuł w wolnym tłumaczeniu na polski brzmi „Wszystko jest blefem” (tak, wiem, trochę poszalałem z tym tłumaczeniem)) opublikował kilka dni temu ciekawy post o sondzie Mariner I. A konkretnie o jednym dywizie którego brak spowodował katastrofę.
Mariner 1 startował 22 lipca 1962 roku z LC-12 w KSC z misją do planety Venus – miał on przelecieć w jej pobliżu. Rakietą nośną był zmodyfikowany pocisk balistyczny SM-65 Atlas znany jako Atlas-Agena. Początkowo wszystko szło dobrze, jednak 294 sekundy po starcie, już po odrzuceniu dwóch silników rakieta zaczęła się zachowywać dziwnie i oficer bezpieczeństwa zmuszony był wysłać sygnał samozniszczenia.
Po długim śledztwie okazało się że problem był w oprogramowaniu. Inżynier przepisujący nie zauważył tej kreski nad literką R. A miała ona kluczowe znaczenie – oznaczała ona że pomiary przyspieszenia rakiety powinny były zostać „wygładzone” przed użyciem ich do sterowania silnikami. Bez tej kreseczki wszelkie szumy z systemu pomiaru przeciążeń rakiety trafiały bezpośrednio do silników korekcyjnych. I te zaczęły natychmiast z dużym entuzjazmem korygować wszelkie szumy. Oczywiście doprowadziło to do pozytywnego sprzężenia zwrotnego i rakieta zdecydowała się nie lecieć w kosmos. Trochę podobna historia jak z niedawną eksplozją Protona, tyle że tam czujniki przeciążeń były założone odwrotnie i rakieta była pewna że leci w złym kierunku.
Aha – nie czytajcie wersji na blogu Priceonomics, bo jest ona niewłaściwa (oparta o uproszczone wyjaśnienie jakie NASA podała by nie gmatwać ludziom głowy).