O wielokrotnym używaniu rakiet

Dr. George Sowers (ULA) zamieścił na forum NASASpaceFlight.com bardzo ciekawe wyliczenia pokazujące jak wygląda ekonomia odzyskiwania i wielokrotnego użycia rakiet. Jako że jest to bardzo gorący temat, to postanowiłem całe wyjaśnienie (plus co ciekawsze komentarze) spolszczyć i (mam nadzieję) uprościć.

Zacznijmy od tytułowego wzoru, który dr. Sowers używa do obliczenia „współczynnika wielokrotnego użytku” – współczynnik ten pokazuje zależność między ilością a zyskiem (I <1.0) lub stratą (I>1.0) wynikającą z wielokrotnego użycia rakiety. Dzięki temu ładnemu równaniu będziemy mogli namalować obrazek, pokazujący zależność ilości strzałów od tego czy się jeszcze traci, czy już zarabia. 
We wzorze mamy:
  • p – współczynnik utraty nośności rakiety związanej z wielokrotnym użyciem – w przypadku F9 podobno 30% = 1.43 (1/0.7). W przypadku Vulcana ma być to 1.05 (jako że utrata ma być minimalna)
  • k współczynnik kosztu części która będzie używana wielokrotnie do całej ceny rakiety. W przypadku F9 jest on szacowany na 0.4 (czyli 40% wartości rakiety jest używane wielokrotnie), w przypadku Vulcana ma on być znacznie mniejszy – około 0.18.
  • n – ile razy można użyć elementy wielokrotnego użytku – wykres będzie używał tego na osi X.
  • F – współczynnik pokazujący jak maleje cena produkcji czegoś ze wzrostem ilości wyprodukowanych egzemplarzy. Używając sprzętu wielokrotnie powodujemy że jego produkcja maleje co zwiększa koszty każdego egzemplarza. W przypadku firm aeronautycznych tej współczynnik to 0.9 (czyli koszt tego wyprodukowania tego co używamy wielokrotnie rośnie o 10% za każdym razem jak użyjemy to ponownie, zamiast wyprodukować nowe). Tu też mam wątpliwości, jako że zależność wcale nie jest taka prosta – czasem zwiększenie produkcji powoduje wzrost kosztu jednostkowego zamiast jego zmniejszenia. 
  • C(RHW)/C(B) – stosunek kosztu produkcji sprzętu który jest w rakiecie wyłącznie po to by można było ją używać wielokrotnie (np. tarki, silniczki manewrowe) do kosztu produkcji wszystkiego co jest używane wielokrotnie. Nie wiadomo jak to wygląda w przypadku SpaceX, ale można założyć że jest to jakieś 5%. W przypadku Vulcana będzie to zero jako że nic, co jest używane specjalnie do ratowania silników nie będzie mogło być użyte ponownie (ładunki wybuchowe, osłona termiczna i spadochrony). Mam tutaj pewną wątpliwość, jako że np. silniki  BE-4 muszą być tak zaprojektowane by dało się ich używać wiele razy – czyli koszt wcale nie jest zerowy.
  • C(RR)/C(B) – stosunek kosztu przygotowania do następnego lotu tego co się używa wielokrotnie do kosztu produkcji wszystkiego co jest używane wielokrotnie. Tutaj też nie wiadomo ile będzie kosztowało to w przypadku SpaceX, dr. Sowers założył że to jakieś 10%. Podobny współczynnik przyjęto dla Vulcana. To ostanie mnie dziwi, dlatego że koszty łapania i przygotowania do następnego lotu silników Vulcana będą olbrzymie i raczej podejrzewam że ten współczynnik będzie w okolicach 0.4 (40%).
Wzór jest oczywiście uproszczony, nie bierze się w nim pod uwagę dodatkowych kosztów zaprojektowania rakiety tak, by dało się ją używać wielokrotnie, nie bierze się także pod uwagę tego, że co jakiś czas nie uda się odzyskanie tejże. To ostatnie jest największą bolączką tego wzoru – jako że pomysł SpaceX z powrotem na platformę powoduje że docelowo około 96% wszystkich prób będzie udane, a w przypadku Vulcana ULA oczekuje że maksymalnie 70% prób uratowania silników się uda (lądują one daleko na morzu + ich złapanie jest trudne).

Wzór nie bierze także pod uwagę ekonomii wystrzeliwania ładunków i zakłada że cena za start zależy wyłącznie od masy ładunku = będąc w stanie wynieść dodatkową tonę możemy żądać dodatkowych $10M za lot. Niestety to tak nie działa – utrata nośności rakiety nie przekłada się bezpośrednio na utratę zysku. 

Biorąc pod uwagę te parametry, dr. Sowers wyszło że F9 opłaca się dopiero po 10 startach. A Vulcan już przy trzech. 
Poniżej wykres, jaki wyszedł z współczynnikami zaproponowanymi przez dr. Sowers:

Jak widać przy tych założeniach SpaceX traci sporo pieniędzy jeżeli rakieta jest używana tylko raz, jednak wraz z ponownym użyciem ilość zmarnowanych pieniędzy gwałtownie maleje, niestety dopiero w okolicach 10 następuje moment kiedy F9 wielokrotnego użytku jest tańszy w eksploatacji niż jednorazowy F9.

Jednak zmieniając troszkę współczynniki (zakładając że SpaceX potrafi skalować produkcję trochę taniej 0.95 zamiast 0.90), że koszty przygotowania F9 do następnego lotu będą tylko 0.5% wartości rakiety (SpaceX twierdzi że docelowo powinny one dojść do prawie zera jak w samolotach), oraz zakładając że w przypadku Vulcana koszty przygotowania do następnego lotu będą rzędu 50% wartości silników (koszty helikopterów, barek, utraty części z silników z uwagi na pogodę + fakt tego że w rurach nastąpiła eksplozja i trzeba wszystko dokładnie sprawdzić pod kątem opiłków) wychodzi nam zupełnie inny wykres:

Jak widać Falcon 9 zaczyna się już opłacać po 5 lotach a opłacalność wielokrotnego używania silników Vulcana pojawia się po ich sześciokrotnym użyciu.

I tutaj moje wróżby na przyszłość – uważam że ULA NIGDY nie zrobi wersji Vulcana z wielokrotnym użyciem silników. Wyjdzie im że to się nie opłaca.

Marek Cyzio Opublikowane przez: