Dziś trochę przemyśleń po przeczytaniu różnych artykułów na Ars Technica. Przede wszystkim wygląda na to że NASA powinna się przygotować na spore problemy z dostarczaniem astronautów na ISS. Zarówno Boeing jak i SpaceX mają olbrzymie opóźnienia i jeszcze przed eksplozją Falcona 9 oczekiwano że NASA nie powinna spodziewać się załogowego lotu na ISS przed końcówką 2018 a i to jest niepewne. Oczywiście eksplozja spowodowała że opóźnienia będą jeszcze większe. I tu ciekawostka – o ile Boeing ma dedykowany zespół inżynierów których zadaniem jest w100% zajmowanie się WYŁĄCZNIE pracami nad lotami komercyjnymi (choć jak artykuł twierdzi jednym z najważniejszych zadań tychże inżynierów jest wydojenie NASA z jak największej ilości pieniędzy), o tyle w SpaceX ludzie zajmujący się lotami komercyjnymi robią to z doskoku jednocześnie zajmując się tysiącem innych rzeczy. Podobno wkurza to dość poważnie NASA. Do tego o problemach Boeinga z opływem powietrza wokół Starlinera na szczycie Atlasa V wiemy, bo firma nie kryje się z tym. Natomiast problemy SpaceX z Dragonem wynikające ze zmiany miejsca lądowania z ziemi na wodę były jak dotąd zupełnie nieznane (a może po prostu ja je przeoczyłem?). Firma ma problem bo symulacje wskazują że w pewnych sytuacjach Dragon może nabrać za dużo wody po lądowaniu i zatonąć wraz z astronautami. Wiemy że Boeing rozwiązał problem z opływem powietrza i w tym momencie wszystko wydaje się wskazywać na szanse startu pierwsze, załogowej misji na luty 2018, Ale to oczywiście pod warunkiem że bezzałogowa misja w 2017 wyjdzie idealnie i nie trzeba będzie robić żadnych zmian konstrukcyjnych. Natomiast SpaceX trzyma nas w całkowitej niewiedzy na temat nieuniknionych opóźnień lotów załogowego Dragona. Pierwszy, bezzałogowy lot planowany nadal jest na maj przyszłego roku, co biorąc pod uwagę potrzebę używania LC-39A do startów komercyjnych oraz do pierwszego startu Falcona Heavy jest raczej zupełnie nierealne. Nawet jeżeli rakieta i kapsuła będzie gotowa, to nie będzie nadal infrastruktury na platformie. Boeingowi budowa wieży na LC-41 zajęła ponad rok, a mieli łatwiejszą sytuację – niezbyt częste starty z tej platformy i brak bałaganu po promach kosmicznych. SpaceX musi nadal usunąć spore kawałki LC-39A, wzmocnić i odnowić istniejącą strukturę a następnie zbudować ramię którym na pokład rakiety będą wchodzili astronauci. I to wszystko przy jednoczesnych lotach Falconów 9 co 2-3 tygodnie! Poza tym po eksplozji Falcona 9 nie jest jasne czy NASA zgodzi się na to by w kapsule byli astronauci w czasie tankowania rakiety. A brak takiej zgody mógłby nieźle narozrabiać w planach SpaceX.
Druga myśl to plany Muska kolonizacji Marsa – tak jak pisałem wcześniej należy się przygotować na spore rozczarowanie. Ars Technica twierdzi że po eksplozji Falcona 9 Musk radykalnie zmienił swoją prezentację. Zamiast potencjalnych rozwiązań zaprezentowane zostaną problemy jakie trzeba rozwiązać. Tak, należy się spodziewać że Musk pokażę plan rakiety BFR, ale możliwe że firma poprosi o pomoc w finansowaniu jej. To nie będzie łatwe – Charles Bolden, administrator NASA publicznie powiedział że nie jest fanem prywatnych rakiet o dużym udźwigu i NASA nie ma zamiaru ich finansować. To bardzo dziwne i jest to odwrót o 180o od strategii poprzedniej administrator NASA – Lori Garver – która to chciała by wszystko co robi NASA odbywało się w podobny sposób jak program lotów towarowych i załogowych do ISS. Jednak Bolden woli żeby NASA wydała 13 miliardów dolarów pieniędzy podatników na nową, drogą w eksploatacji rakietę SLS używającą antycznych silników zaprojektowanych w latach 70’tych niż raczej wspomogła SpaceX czy Blue Origin kilkoma miliardami a w zamian otrzymała tanie w eksploatacji rakiety o znacznie większym udźwigu korzystające z nowych technologii. Należy się więc spodziewać że Musk w czasie przyszłotygodniowej mowy wezwie ONZ i bogate kraje do pomocy. I że ONZ oraz bogate kraje to wezwanie kompletnie zignorują. Do tego jesienna zmiana prezydenta USA może być bardzo niedobra dla SpaceX – firma jest uważana za pupilka demokratów i republikański prezydent może jej utrudnić życie. Zresztą nie tylko republikański prezydent – Clintonowa też pewnie będzie szukała oszczędności gdzie się da; NASA jest świetnym celem a komercyjne programy lotów załogowych i bezzałogowych są wdzięcznym celem zabierania pieniędzy w NASA. Biorąc pod uwagę że ponad 80% wszystkich dochodów SpaceX pochodzi od NASA, to jakiekolwiek zawirowania i przesunięcia pieniędzy mogą firmę bardzo boleśnie doświadczyć
Falcon Heavy jest opóźniony do pierwszego kwartału 2017. Do tego mam przypuszczenia że obecna wersja Falcona Heavy nie ma sensu i jednym z powodów opóźnień jest czekanie na nowy drugi stopień zasilany ciekłym metanem i napędzany Raptorem. Obecny drugi stopień Falcona Heavy i Falcona 9 jest po prostu za słaby do Falcona Heavy. Podejrzewam że to jeden z głównych powodów opóźnień. Podejrzewam także że inżynierowie odkryli że po prostu nie da się wzmocnić drugiego stopnia na tyle by wytrzymał większy ciąg Falcona Heavy bez tak gruntownego przeprojektowania że taniej i lepiej jest po prostu zaprojektować zupełnie nowy drugi stopień korzystając z nowego silnika. SpaceX podobno usilnie pracuje nad pierwszym uruchomieniem Raptora, plotki mówią że może to nastąpić w ten weekend (choć pewnie firma powinna najpierw ostrzec mieszkańców McGregor a jak na razie o takim ostrzeżeniu nic nie słychać).
Czyli mówiąc inaczej pogoda nas SpaceX jest podobna jak na Space Coast od kilku dni – ciężkie chmury i częste pioruny. Miejmy nadzieję że się to szybko zmieni, SpaceX znajdzie i zlikwiduje przyczynę eksplozji i wznowi loty.
https://www.youtube.com/watch?v=Ndpxuf-uJHE