AviationWeek opublikował bardzo ciekawy artykuł o problemach operatorów satelitów. Oczywiście głównym powodem problemów jest Proton i jego niedawna awaria. Jednak baty dostały się także SpaceX za notoryczne nie dotrzymywanie terminów.
O Protonie napisałem już dużo, warto tylko przypomnieć statystyki – w ciągu ostatnich 5 lat na 53 starty Protona, osiem zakończyło się mniejszą lub większą awarią. Spowodowało to utratę 11 satelitów oraz dostarczenie dwóch na złe orbity. Dla porównania Ariane V w tym samym czasie poleciała 30 razy i nie miała ani jednej awarii. SpaceX niestety nie ma czystego konta – na 18 lotów jeden miał anomalię która spowodowała utratę satelity ORBCOMM.
Stawki ubezpieczeniowe na Protona poszły podobno gwałtownie do góry, jednak towarzystwa ubezpieczeniowe nie mogą skasować swoich polis na przyszłe loty, jako że taka możliwość jest tylko gdy pojawi się nowy czynnik powodujący awarie. A obecny czynnik (bałagan w rosyjskim przemyśle kosmicznym)) jest już uwzględniony w cenie już wykupionych ubezpieczeń. Za to ubezpieczenie nowych startów za pomocą Protona stało się tak drogie, że pomimo niskiej ceny samej rakiety, łączny koszt przewyższa obecnie koszt wystrzelenia satelity nie tylko Falconem 9 ale i Ariane V. Dlatego konsensus jest że Proton nie zdobędzie już żadnych nowych kontraktów i za kilka lat zniknie z rynku.
Zastanawiacie się dlaczego więc wszyscy obecni klienci Protona nie przeniosą się na te dwie rakiety? Problemem jest brak wolnych terminów. Zarówno Ariane V jak i Falcon 9 a także Falcon Heavy mają zarezerwowane wszystkie okienka na następne kilka lat. Dla operatorów satelitów opóźnienie wysłania nowego satelity w kosmos to olbrzymie straty – przede wszystkim zamrożone pieniądze w satelicie, który leży na ziemi i nie zarabia. Ale także możliwość utraty klientów i wypłaty odszkodowań za nie dopełnienie warunków kontraktu na transmisję danych.
Do tego SpaceX ma niestety jak na razie raczej spore problemy z wystrzeliwaniem satelitów na czas. W zeszłym roku planowano wystrzelenie 11-12 rakiet a skończyło się na 6 strzałach. W tym roku SpaceX idzie lepiej, jako że od stycznia poleciało już pięć Falconów 9, jednak żeby nadrobić zaległości SpaceX powinien strzelać jedną rakietę co trzy tygodnie.
Największym problemem SpaceX jest jednak Falcon Heavy. Rakieta miała pierwotnie polecieć w 2013 roku, a wygląda na to że poleci dopiero w 2016. Jeden z klientów – firma ViaSat, która ma zakontraktowany lot Falcona Heavy w lecie 2016 jest bardzo zaniepokojona tymi opóźnieniami.
Opóźnienia powodują że rakiety, które nie były wcześniej brane pod uwagę z powodu ceny startu, zaczynają być wykorzystywane przez komercyjnych klientów – przykładem jest japońska H-2A, która w 2016 roku dokona pierwszego, komercyjnego lotu dla kanadyjskiego operatora Telesat. Mitsubishi Heavy Industries planuje zmniejszenie kosztu startu tej rakiety o połowę, tak by stała się cenowo konkurencyjna z Ariane V.
Tak więc pomimo niskich cen oferowanych przez SpaceX, na rynku jeszcze długo będą drożsi gracze – dlatego że niezawodność, pewność terminu oraz rozsądny czas oczekiwania często warte są dużo pieniędzy.