Reuters właśnie poinformował że wyniki śledztwa nad zeszłoroczną, spektakularną eksplozją Antaresa wskazują na to że winny wcale nie był radziecki silnik NK-33 (AJ-26). Osoby znające dotychczasowe wyniki śledztwa powiedziały agencji że wszystko wskazuje że eksplozja spowodowana była wessaniem czegoś do turbiny silnika. Czego dokładnie – tego nie wiadomo. Najprawdopodobniej był to jakiś element zbiornika (śrubka? nit? blaszka?), który w czasie startu się oderwał i został zassany przez silnik. Skąd wziął się ten cuś – tego nie wiadomo. Reuters sugeruje że winę ponosi Orbital i jakiś śmieć pozostawiony w zbiorniku w czasie montażu, ale możemy od razu to do bajek włożyć – rakieta na kilka dni przed startem ma próbne uruchomienie i eksplozja nastąpiła by w czasie właśnie niego. To że eksplozja nastąpiła w czasie startu, dobre kilka sekund po uruchomieniu silników wskazuje na to że ten cuś musiał być czymś, co nie było dokładnie przymocowane do zbiornika i co oderwało się w wyniku drgań powstałych przy starcie. A to wskazywało by na niedoróbkę producenta zbiorników….
Jeżeli ta informacja się potwierdzi, to może się okazać że Orbital-ATK będzie miał niezłe problemy. Po pierwsze Aerojet Rockedyne – dostawca AJ-26 pewnie będzie się z nimi sądził o nieuzasadnione zerwanie kontraktu. Po drugie decyzja o zastąpieniu AJ-26 nowymi RD-181 może okazać się nieuzasadniona i przynosząca szkody firmie. Ciekawe jak zareaguje giełda na tą informację – warto w poniedziałek śledzić kurs akcji Orbital-ATK.
Edycja – Reuters twierdzi że na turbinie znaleziono spore ilości drobinek silikonowego osuszacza – wiecie, takich jakie wrzuca się do suszonych produktów, by nie zapleśniały. Podobne torebki są w zbiorniku paliwa w czasie jego transportu. I podejrzewa się że ktoś w Orbitalu zapomniał jednej wyjąć przed montażem silników. Nadal nie wyjaśnia to, w jaki sposób ten silikonowy żwirek nie spowodował eksplozji podczas próbnego uruchomienia silników i dlaczego awaria nastąpiła dopiero po kilku sekundach od startu.