Orion będzie raczej latał tylko na Księżyc

ABC News opublikowało krótki artykuł o testach Oriona w Zatoce Meksykanskiej – udawana kapsuła była testowana przez astronautów – ćwiczyli oni samodzielne opuszczanie kapsuły na wodzie. 

Po kilkudniowym locie na księżyc taka akcja jest zupełnie możliwa. Jednak wyobraźcie sobie próbę wyjścia z kapsuły po kilkumiesięcznym locie z Marsa. Astronauci byli by zbyt słabi żeby się z niej wydostać. A to oznacza że dopóki Orion ląduje w wodzie dopóty nie ma szans na misję na Marsa z użyciem tej kapsuły. W razie jakiejś awaryjnej sytuacji astronauci byli by skazani na utopienie się. Orion był pierwotnie projektowany do lądowań zarówno na lądzie jak i na wodzie jednak zdecydowano że z uwagi na masę i bezpieczeństwo będzie on wyłącznie lądował na wodzie. I przy tym założeniu zaprojektowano kapsułę. A to oznacza że do lotów na Marsa potrzebna będzie nowa kapsuła. Na pewno da się wykorzystać cześć podsystemów z obecnego Oriona, jednak opowieści o tym jak to NASA buduje marsjańską kapsułę są bajkami. 

Warto także zauważyć że ten sam problem będzie trapił załogowego Dragona – ta kapsuła też będzie lądowała na wodzie. A że zwykle wracający nią astronauci będą po półrocznym pobycie na ISS to szanse na to by się z niej sami wydostali w przypadku jakiejś awaryjnej sytuacji są niewielkie. 

CST-100 Starliner ma lądować na lądzie – w odróżnieniu od systemu używanego w Soyuzie, Starliner będzie dokonywał końcowego wyhamowania kapsuły za pomocą poduszek powietrznych bardzo podobnych do tych stosowanych w samochodach. Takie rozwiązanie ma zaletę nad tym stosowanym w Soyuzie – awaria jednego systemu nie powoduje „twardego” lądowania. Jednak jest ono jednocześnie znacznie bardziej skomplikowane od lądowań na wodzie – poza spadochronami trzeba jeszcze przed lądowaniem pozbyć się osłony termicznej no i w odpowiednim momencie odpalić poduszki. Zwiększa to skomplikowanie kapsuły a każdy nowy system to nowe sposoby awarii.  O wyrzucaniu osłony termicznej po każdym locie nie ma co nawet wspominać. 

W sumie nie wiadomo które rozwiązanie jest lepsze – czy to z wodowaniem (i ryzykowaniem ze jakaś nieszczelność spowoduje zatonięcie kapsuly) czy siadanie na lądzie z dodatkowymi komplikacjami zwiększającymi masę i zawodność kapsuły.  

Są słuchy że SpaceX pracuje nad zupełnie innym modem lądowania łączącym w sobie prostotę lądowań w wodzie i bezpieczeństwo lądowań na lądzie ale jak na razie nie są one potwierdzone. 

Marek Cyzio Opublikowane przez: