F9 na platformie – zdjęcie własne |
W poniedziałek następny start Falcona 9 z misją CRS-6. Niestety prognozy pogody są dość niekorzystne – w tej chwili prognoza przewiduje 60% szans na udany start. Na Florydę idzie zimny front (który narobił wiele zniszczeń na północy) i ma się on nad nami zatrzymać na kilka dni. Spowoduje to większe szanse dużego zachmurzenia i burz.
Na moim ulubionym forum pojawiły się zaś bardzo dokładne informacje o planie lotu i parametrach orbity. Niestety nie wolno mi opublikować dokładnych danych, więc tylko kilka ciekawostek:
- cały lot, od startu do lądowania ma trwać około 8 i pół minuty.
- pomiędzy oddzieleniem się pierwszego stopnia a pierwszym uruchomieniem silników Falcona 9 (by zmniejszyć jego prędkość i skierować go w stronę barki), rakieta będzie sobie leciała swobodnie przez około 2 minuty. W tym czasie musi się ona obrócić silnikami do przodu – załatwią to małe silniczki manewrowe używające sprężonego helu
- pierwsze uruchomienie silników będzie trwało około pół minuty, potem rakieta wejdzie w gęstsze warstwy atmosfery i początkowo będzie utrzymywać kierunek lotu korzystając z tych samych silniczków manewrowych, jednak po jakichś 2 minutach rozłożone zostaną „tarki”
- natychmiast po rozłożeniu „tarek” nastąpi drugie uruchomienie silników – tym razem tylko na kilkanaście sekund. Jego celem jest zdecydowane zmniejszenie prędkości rakiety
- potem około minutę rakieta będzie sobie spadała swobodnie, manewrując z wykorzystaniem „tarek” i celując w barkę.
- ostatnie uruchomienie silników jest długie – trwa prawie pół minuty i w czasie jego trwania rakieta rozkłada „nogi” – wygląda na to że wymagają one działania grawitacji do rozłożenia, a hydraulika im tylko trochę pomaga. Nogi rozkładają się na kilka sekund przed lądowaniem.
Ciekawostką jaka moim zdaniem kryje się w danych lotu jest to że SpaceX cichcem zwiększył możliwości regulacji ciągu silnika Merlin 1D, jako że jego wyłączenie planowane jest dopiero kilka sekund po wylądowaniu. Gdyby regulacja ciągu była jak we wcześniejszych modelach, to spowodowało by to ponowne wystartowanie rakiety (nawet najsłabszy ciąg do tej pory był większy niż masa rakiety przy lądowaniu). Inną opcją jest możliwość że F9 poleci z większym ładunkiem paliwa niż normalnie dla misji ISS i będzie cięższy przy lądowaniu. A jeszcze inną możliwością jest to że instalacja lotek spowodowała że rakieta potrzebuje mniej paliwa na manewry i zostaje go więcej w zbiornikach przy lądowaniu. Która z tych opcji jest prawdziwa? Nie mam pojęcia. W każdym razie SpaceX poczynił dużo więcej zmian w F9 od czasu ostatniej próby lądowania niż by się nam wydawało. I dlatego mam nadzieję że tym razem im się to uda i będziemy świadkami nastania nowej ery lotów kosmicznych. Trochę pompatycznie mi wyszło to ostatnie zdanie, jednak pierwsze, udane lądowanie F9 na barce będzie wielkim wydarzeniem, moim zdaniem porównywalnym do pierwszego lądowania Columbii.