Jak czytelnicy pewnie wiedzą, wczorajsze wybory wygrał zupełnie niespodziewanie Donald Trump. A właściwie to nie tyle niespodziewanie, co wbrew przewidywanium elit. W tym momencie trudno przewidzieć jakie będzie miało to konsekwencje, choć uważam że wszyscy wieszczący koniec świata przesadzili ze środkami odurzającymi. Tak, Trump nagadał dużo głupot w czasie kampanii i część z nich będzie musiał zrealizować w ramach swojej prezydentury by dostać za cztery lata następną nominację, jednak musi być bardzo ostrożny – jak zrealizuje za dużo to umiarkowany elektorat republikanów odwróci się przeciw niemu i republikanie stracą nie tylko prezydenta ale także większość w senacie i kongresie. Jak nie zrealizuje wystarczająco to radykalni republikanie go nie poprą i będzie podobnie.
Nie, nie należy się spodziewać żadnych murów na granicy z Meksykiem, to była tylko kiełbasa wyborcza. Natomiast polityka imigracyjna USA na pewno zrobi się troszkę bardziej restrykcyjna, co akurat będzie dobrym efektem prezydentury Trumpa. Opowieści o likwidowaniu baz USA na świecie też można sobie między bajki włożyć, są umowy międzynarodowe których nie da się tak po prostu zerwać, więc Trump tu nic nie zmieni. Optymizm Putina też jest naiwny. O ile Trump wielokrotnie mówił o tym że chce z Putinem rozmawiać, o tyle republikanie uważają nadal Rosję za imperium zła i raczej należy się spodziewać ostrzejszej polityki w stosunku do tego kraju, zaostrzenia sankcji i zwiększonej pomocy militarnej dla Ukrainy. Zresztą stosunki z Rosją pogorszą się bardzo szybko dzięki Syrii – USA i Rosja mają tam zupełnie inne cele strategiczne i współpraca nie jest możliwa. Czyli mówiąc inaczej – Trump nagadał sporo głupot w czasie kampanii, ale szanse na jakieś radykalne zmiany w polityce zagranicznej są nikłe. Co innego z polityką wewnętrzną USA, ale to temat który zupełnie odbiega od motywu przewodniego bloga więc się zatrzymam w tym miejscu.
Zaintesowanym przyczynami porażki Clinton polecam poczytanie bloga Nassim Nicholas Taleb a w szczególności tego postu. Od razu mówię że uważam faceta za lekkiego wariata, ale z wieloma jego tezami się zgadzam. A przede wszystkim z tezą o wyalienowaniu inteligencji. Ludzie będący na szczytach władzy nie mają pojęcia o życiu przeciętnego obywatela. Clintonowa uważa że jednym z większych problemów jaki codziennie dotyka typowego Amerykanina jest wybór odcienia kawioru jaki położy na kanapkę by pasował do rocznika francuskiego szampana którym go popije. Podczas gdy jedna z moich Facebookowych znajomych opisywała niedawno swoje perypetie z próbą kupienia nowych opon do samochodu na kredyt – nikt jej nie chciał dać $250 kredytu na te opony. Dlatego wygrał Trump – pomimo bycia miliarderem wiedział co dręczy przeciętnego obywatela i obiecywał to zmienić. Tak, kiełbasa wyborcza, ale zadziałała. A elity USA były tak pewne swojej wygranej że wszyscy przewidywali 99% szans na wygranie Clinton. Elity nawet nie potrafią porządnie zrobić badania opinii publicznej, bo nawet te pokazywały fałszywe wyniki. Z wielkim zadowoleniem oglądałem dziś rozczarowane twarze dziennikarzy z ABC News, pomimo tak ofiarnej nagonki na Trumpa i próby zrobienia z niego gwałciciela i wiejskiego głupka efekt był odwrotny do zamierzonego – wiejski głupek był dokładnie tym, z czym mógł się zidentyfikować przeciętny Amerykanin. A polityczna poprawność dawno wszystkim wyszła bokiem…
Ale wracając do najważniejszego – jakie zmiany w polityce „kosmicznej” spowoduje wybór Trumpa? Moim zdaniem niewielkie. Republikanie popierają rakietę SLS, więc nie należy się spodziewać jej likwidacji. Do tego jej wielki zwolennik, senator Shelby został ponownie wybrany. Republikanom się nie podoba misja ściągnięcia asteroidy na orbitę Księżyca i należy oczekiwać jej skasowania, ale NASA wyraźnie się na to przygotowała i w zamian ma w planach stację kosmiczną na orbicie Księżyca która później posłuży jako statek do lotu na Marsa. Myślę że Trump poprze ten plan. Myślę także że NASA rozpisze przetarg na komercyjne loty towarowe do tej stacji i że nowe rakiety Blue Origin (New Glenn) i SpaceX (mini ITS) które są na deskach projektantów dziś, budowane są właśnie w antycypacji tego planu. Spodziewam się także większej kooperacji NASA z firmami prywatnymi i dalszych przetargów – na dostarczanie ładunków towarowych na Marsa, na dostarczanie próbek z Marsa itp. NASA raczej zostawi sobie rolę wysyłania astronautów na Marsa, ale nie widzę powodów by agencja nie wolała mieć niezależnych dostawców ładunków na tą planetę. Mam też nadzieję że Trump zlikwiduje zakaz współpracy NASA z Chinami, kilkadziesiąt lat doświadczeń we współpracy USA i Rosji pozwoliło na znalezienie sposobów na taką współpracę które nie naruszały by wymogów ITAR i mam nadzieję że podobnie będzie z Chinami.
Czyli podsumowując – wybór Trumpa to nie zakręt o 90% a jedynie delikatna modyfikacja kursu. Jeżeli więc jesteście przerażeni implikacjami wczorajszych wyborów, to możecie się przestać bać. A jeżeli pokładacie w Trumpie wielkie nadzieje to raczej możecie zacząć przygotowywać się na zawód. Ja jestem optymistą – będzie dobrze a może nawet lepiej 😉