AviationWeek opublikował artykuł sugerujący że za nieudane lądowanie Falcona 9 na barce może być odpowiedzialny zawór sterujący silnikiem. Zawór ten reagował z opóźnieniem na sygnały z sterownika co spowodowało powstanie opóźnienia w systemie sterowania. Opóźnienie + oprogramowanie sterownika stworzyły dodatnie sprężenie zwrotne a efekty tego widzieliśmy na filmie.
Jednak poza tym problemem, wszystkie inne elementy Falcona 9 wydają się pracować poprawne. Zainstalowane w zeszłym roku „tarki” sprawdziły się i pozwoliły na kontrolę kierunku lotu rakiety a także przeciwdziałanie jej obracaniu się bez użycia silniczków manewrowych. System nawigacji spisał się idealnie doprowadzając rakietę dokładnie nad barkę.
Z innych nowości to pani Shotwell powiedziała że SpaceX ma nadzieję że następne lądowanie będzie już na lądzie a nie na barce. Gwynne zauważyła że nawet na spokojnym morzu barka się kiwa i szanse na to że rakieta się wywróci (w końcu to bardzo długi patyk na maleńkich nóżkach) są duże.
Zapytana o to czy takie lądowanie nie jest niebezpieczne zauważyła że znacznie większe niebezpieczeństwo istnieje w czasie startu, kiedy rakieta jest pełna paliwa i utleniacza a butle z helem i azotem są pod maksymalnym ciśnieniem. Zauważyła także że SpaceX będzie bardziej skłonne do uruchomienia systemu autodestrukcji rakiety w czasie jej powrotu jeżeli by były jakiekolwiek objawy problemów.
Gwynne wypowiedziała się także o planach ULA i Vulcanie – zauważyła że ULA ma inne cele niż SpaceX – celem ULA jest zminimalizowanie kosztu rakiety, celem SpaceX jest jak najkrótszy czas pomiędzy startami.
P.S. Mój komentarz – tak, rakieta jest znacznie bardziej niebezpieczna przy starcie niż przy lądowaniu, ale szanse na eksplozje są nieporównanie większe przy lądowaniu niż przy starcie co SpaceX już kilkukrotnie udowodnił. Do tego LC-1 jest zdecydowanie bliżej cywilnych zabudowań niż LC-40. A jako posiadacz domu w Cape Canaveral nie jestem zachwycony ideą odłamków rakiety lądujących mi na dachu.