Akcje Tesli polecały wczoraj w dół o ponad 6%. A wszystko dzięki wydarzeniu w Kalifornii. Tesla Model S jechała sobie autostradą. A na autostradzie jak to na autostradzie leżał kawałek opony (to bardzo częste zjawisko w Kalifornii – w czasie ostatniej wycieczki udało mi się w dwa takie kawałki wjechać, z czego jeden urwał przednią tablicę rejestracyjną w wynajętym samochodzie). No i właściciel uderzył w tę oponę, ale jechał dalej. Tesla zaczęła jechać gorzej a właściciel poczuł swąd spalenizny, więc zdecydował się zjechać z autostrady. Jak widać udało mu się tylko dotrzeć do końca zjazdu. Tesla zaczęła się palić. Wezwana straż pożarna nie była w stanie ugasić pożaru – pierwsze próby gaszenia wodą powodowaly jedynie pogorszenie sytuacji. Dopiero rozcięcie przodu samochodu, wycięcie dziur w obudowie baterii i zalanie jej chemicznym środkiem pozwoliło na ugaszenie pożaru.
Jesień nie jest łaskawa dla Elona Muska – najpierw problemy z inauguracyjnym lotem Falcona 9 v1.1 a teraz Tesla.