W odróżnieniu od roznych powaznych i renomowanych stron internetowych poświęconych rakietom, ja jestem mało poważny i mogę sobie pozwolić na dzikie spekulacje. Więc spróbujmy pospekulować o przyczynach dzisiejszej eksplozji.
Przede wszystkim warto zauważyć ze dzisiejszy test statyczny odbywał sie w bardzo nietypowych warunkach – przy olbrzymiej wilgotności powietrza (burza tropikalna Hermine nadchodzi) i nieustannych opadach deszczu. Wilgotność i skroplony tlen to gwarancja dużych ilości lodu w najróżniejszych miejscach. Oczywiście można założyć ze SpaceX jest przygotowany do dużej wilgotności – w końcu starty sa z Florydy, na której zawsze jest wilgotno. Jednak nigdy sie nie startuje w takich warunkach jak były dziś.
Druga ciekawa opinia jaką widziałem jest taka ze moze SpaceX wcale nie wykrył prawdziwej przyczyny poprzedniej awarii i naprawił coś, co wcale nie było przyczyną a jednocześnie nie naprawił prawdziwego powodu eksplozji sprzed roku. I dziś po prostu eksplodowała jedna z butli COPV (tych z helem pod olbrzymim ciśnieniem) powodując rozerwanie zbiornika ciekłego tlenu, jego rozlanie sie i w koncu eksplozję. Ta teoria wydaje mi sie rzeczywiście warta wzięcia pod uwagę. Nie byłby to pierwszy raz kiedy dwie awarie pod rząd były spowodowane tym samym problemem ktorego nie wykryto po pierwszej eksplozji.
Teorie o błędzie ludzkim wydają mi sie nieprawdopodobne – SpaceX ma jak wszystkie firmy „kosmiczne” procedury które praktycznie eliminują szanse na taki zdarzenie.
W związku z czym pospekulujmy – co tam się zepsuło tak bardzo ze zamiast wstrzymania odliczania mieliśmy wielką eksplozję? Fakty na niebie i ziemi wskazują na to ze nastąpiło to na dobre kilka minut przed uruchomieniem silników – strongback nie był nawet odsunięty od rakiety.