FAA poinformowała że z uwagi na jakieś przerwy w dostawie prądu w okolicach Los Angeles mieli awarię komunikacji w centrum kontrolującym loty nad Pacyfikiem i dlatego nie poleciał F9 z Kalifornii. Ale za to poleciał ten z Florydy – w tym momencie nadal grzmi – był to zdumiewająco głośny start, ale to dość typowe jak są chmury. Wbrew moim przypuszczeniom było całkiem dobrze widać rakietę przez ponad minutę więc decyzja o wzięciu psa zamiast aparatu okazała się błędna.
P.S. Ostatnie grzmoty było słychać ponad 7 minut po starcie. Pierwszy dźwięk doszedł około dwóch minut od startu.
P.P.S. Zobaczcie jak było widać jak było się bliżej: