Czytelnikom się muszę przyznać że eksplozja Falcona 9 a następnie całkowity brak jakichkolwiek informacji o jej przyczynach spowodowały u mnie obsesję. Nałogowo czytam dyskusje na forum NSF, oglądam i porównuję wszelkie dostępne wersje filmiku jaki opublikował USLaunchReport i jestem pewien że cokolwiek się stało, było to bardzo gwałtowne i wyprodukowało spore ilości energii. Co więcej uważam że miejsce w którym wszystko się zaczęło jest gdzieś na granicy drugiego stopnia i interstage – to stamtąd wydają się odlatywać dwa kawałki, które wg. moich estymacji poruszają się z olbrzymią (naddźwiękową?) prędkością. Prędkość z jaką wydają się poruszać wskazuje na to że powstały one w wyniku „pierwotnej” awarii – tej, której nie widać na filmie (nastąpiła pomiędzy dwoma klatkami). W związku z czym moja teoria jest taka że awaria polegała na rozpadnięciu się płytki z szybkozłączkami przy drugim stopniu rakiety. Hel pod dużym ciśnieniem spowodował następnie powstanie aerozolu z kerozyny i ciekłego tlenu, które następnie eksplodowały. Te odłamki które widać to moim zdaniem właśnie kawałki tej płytki które najprawdopodobniej zostały wyrzucone w wyniku tej awarii. Spowodowana przez eksplozję fala uderzeniowa rozerwała zbiornik ciekłego tlenu i kerozyny, choć do jego rozerwania mogło także dojść przez falę ciśnienia związaną z gwałtownym zatrzymaniem tankowania. Na zdjęciu poniżej widać to złącze – dochodzą nim rury doprowadzające kerozynę, ciekły tlen, azot, złącza elektryczne i co tam jeszcze potrzeba (sprężony azot jest używany do drobnych manewrów korekcyjnych, do ułożenia paliwa w zbiornikach przed uruchomieniem silnika oraz do separacji ładunku).
Nie wiem na ile ta teoria jest prawdopodobna – zadałem o to pytanie na NSF, i w sumie to czekałem trochę z tym postem planując go skasować w sytuacji gdy ktoś pokaże oczywiste błędy w moim rozumowaniu. Ale na razie nie ma takich głosów…