Czyli same pozytywne informacje o tym jak firma Relativity Space posuwa się do przodu z pracami nad Terran R. Firma ma obecnie pieniędzy jak lodu dzięki Erickowi Schmidt – dawnemu CEO Google który uznał że on też chce mieć firmę wystrzeliwującą rakiety (bo taka moda wśród CEO firm IT) i kupił sobie bliskie upadku Relativity Space.
Mam nadal mieszane uczucia na temat tej firmy i jej szans na przetrwanie na rynku. Terran R wydaje się „poprawionym” F9 z kilkoma drobnymi modyfikacjami. Jedną z nich jest zwiększenie sztywności pierwszego stopnia co ma pozwolić na „płaskie” wejścia w atmosferę i hamowanie większą powierzchnią rakiety – Relativity policzyło że się to opłaca – tzn, wzrost masy związany z sztywniejszą rakietą jest mniejszy niż oszczędność paliwa na krótszy reentry burn.
Relativity także postanowiło zmodyfikować znaną z F9 zasadę 9/1 – w ich rakiecie pierwszy stopień ma 13 silników. No i oczywiście napędzanie są metanem a nie kerozyną co powinno w znaczący sposób ułatwić ich wielokrotne używanie.
Całość ma pozwolić na lepsze osiągi niż F9 (23 tony na LEO zamiast 16 ton) i zdecydowanie lepsze osiągi niż Neutron (13 ton). Także osłony ładunku mają być większe niż F9 czy Vulcan co pozwoli na włożenie większych gabarytowo ładunków.
Gdyby Terran R miał konkurować z F9/Vulcan/Ariane 6 i Neutronem, to dawał bym firmie relatywnie (!) duże szanse na sukces. Trudno mi wyobrazić sobie obniżenie kosztów za start do poziomu F9, ale bycie drugim na rynku jest realne. Ale w dobie Starship i New Glenn, Terran R nie wydaje się rakietą która ma szanse na zdobycie na tyle dużej ilości ładunków by osiągnąć dużą kadencję lotów a co za tym idzie niskie koszty. Będę zdziwiony jak będą w stanie konkurować z cenami ULA, że o SpaceX czy Blue Origin nie wspomnę.