I jeszcze jeden post z cyklu „ani rakiet, ani aligatorów, ani komarów” 🙂 Tym razem opowieść o mojej próbie zostania kierowcą Nascar…
Już dość dawno odkryłem istnienie tej „szkoły” jazdy rajdowej, ale szkoda mi było wydawać (raczej znaczącą) ilość pieniędzy na relatywnie niewielką ilość przyjemności. Ale w końcu się złamałem i po zakupieniu najtańszego z możliwych pakietu (Rookie Experience) wybrałem się spróbować czy przypadkiem moim przeznaczeniem nie było bycie kierowcą rajdowym.
Wrażenia – hmm, w sumie to fajnie się jeździ takim ryczącym monstrum, ale ani trzymanie w zakrętach ani przyspieszenie mnie nie zaskoczyło. Może gdybym się przesiadł z Priusa…
Poniżej filmik pokazujący jazdę po torze i kilka zdjęć: