Miałem okazję pogadać z jednym z byłych pracowników Blue Origin i taką ciekawostką jaką się dowiedziałem było to że Bezos od samego początku naciskał by New Armstrong i New Glenn były czymś w rodzaju Rolls Royce rakiet – piękne i wyposażone w najbardziej zaawansowane systemy bez martwienia się ceną. Miały być też legendarnie niezawodne i bezpieczne.
W sumie ciekawe co z tych celów uda się osiągnąć. New Armstrong zdecydowanie je osiągnął – rakieta jest zdecydowanie uważana za bezpieczną i zaawansowaną technologicznie. Poza tym nie ma obecnie żadnej konkurencji w załogowych lotach suborbitalnych. Czy przynosi zyski Blue Origin? Mam poważne wątpliwości. Mam też wątpliwości czy obecne loty przynoszą „zyski” związane z nauczeniem się czegoś nowego – BO nie próbuje żadnych modyfikacji ani planu lotu, ani samej rakiety.
New Glenn – jak na razie udało się przede wszystkim skopiować cenę – podobno pierwszy stopień rakiety jest niebotycznie drogi i trudny w produkcji. Do tego stopnia że Blue Origin nie może sobie pozwolić na utratę tego drugiego egzemplarza. Zarówno z powodu kosztów (coś się mówi o pół miliarda dolarów za sztukę) jak i planowanej częstotliwości lotów w przyszłym roku (chcą wykonać 20+ lotów a to wymaga dwóch operacyjnych boosterów).
Cóż, zobaczymy co z tego planu wyjdzie – czy New Glenn stanie się legendą wśród rakiet tak jak to Rolls Royce jest wśród samochodów czy raczej przejdzie do historii jako coś kosztownego ale niezbyt niezawodnego?