Firma planuje jutro jeden start ale albo z Florydy albo z Kalifornii. Jak uda się wystartować Crew-5 to nie będą próbowali startować z Kalifornii. Natomiast jak crew-5 zostanie odwołane (na co jest spora szansa z uwagi na pogodę) to będą probowali kilka godzin później wystartować przełożonym z poniedziałku Starlinkiem.
W sumie rozsądne podejście – po co marnować dzień? Ciekawsze dla mnie jest to że start Crew-5 uniemożliwi start Starlink siedem godzin później. Przecież 7 godzin później Crew-5 będzie na stabilnej orbicie powoli wykonując manewry zbliżające kapsule do ISS. Za mało ludzi by obsłużyć oba starty?