SpaceX ma znowu licencję

Ale nie widzę żeby coś na najbliższą noc zaplanowali.

A żona miała dziś pacjenta z Blue Origin który się zarzekał że na pewno uda im się w październiku wystrzelić New Glenn. Ludzie w tej firmie wierzą w cuda co z jednej strony pokazuje że nowy CEO jest dobrym wyborem bo potrafi sprzedać wizję i zachęcić ludzi do ciężkiej pracy, z drugiej strony uważam że mając ledwo miesiąc do startu bez nawet na chwilę uruchomienia pierwszego stopnia wiara w to że polecą na czas jest na poziomie świadków Jehowy.

Czytałem ostatnio artykuł o tym jak SpaceX testował F9 i jak powoli zwiększał ilość włączonych silników, ich ciąg i czas działania aż w końcu udało się opanować wibracje, i temperaturę w komorze silników na tyle że mogli zaryzykować start. I jak pewnie pamiętacie ten start zaczął istnienie mojego bloga 🙂 Cały proces zajął SpaceX prawie pół roku. Dlatego jakoś trudno mi uwierzyć że Blue Origin albo za pierwszym razem dokona pełnowymiarowego testu pierwszego stopnia albo (co jeszcze mniej prawdopodobne) rakieta poleci bez takiego testu i nie wykona spektakularnego RUD. Warto tutaj także wspomnieć Starship gdzie takiego testu nie było i gdzie w czasie pierwszego lotu mieliśmy całą serię awarii silników, pożarów itp. W sumie dopiero za trzecim lotem udało się mniej więcej opanować problemy. Oczywiście jest też Vulcan który za pierwszym razem poleciał ale tam są tylko dwa silniki a co więcej są one dość odsłonięte.

Edycja – już jest start! I to za kilka godzin!

Marek Cyzio Opublikowane przez: