Na ArsTechnica pojawiła się ciekawa analiza sytuacji ze Starlinerem. Eric ma podobnie wnioski jak ja, jednak można się dowiedzieć kilku drobiazgów które mogą nam lepiej zasugerować co będzie dalej oraz wyjaśnić sukces SpaceX i porażkę Boeinga.
Po pierwsze SpaceX zawdzięcza bardzo wiele Boeingowi. Dzięki temu że Boeing był jednym z dwóch dostawców lotów załogowych do ISS, jego lobbyiści dopilnowali by kongres przeznaczył pieniądze na te loty. Dzięki temu SpaceX mógł kontynuować prace nad Dragonem 2 i dzięki temu mamy teraz alternatywę dla Soyuza. Bez Boeinga by nie było Dragona 2 – SpaceX nie ma wystarczająco dobrego lobbyingu w kongresie i pewnie byśmy teraz czekali na to aż zmodyfikowany Atlas V wyniesie za kilkanaście lat zmodyfikowanego Oriona za zmodyfikowane dziesiątki miliardów dolarów.
Po drugie Boeing budował Starlinera praktycznie wyłącznie z pieniędzy NASA bez inwestowania czegokolwiek więcej niż było wymagane by osiągnąć następny krok milowy i dostać od NASA wypłatę. Efekty tego widzimy właśnie – kapsuła nie była porządnie zaprojektowana, brakowało ludzi z doświadczeniem oraz z pasją do wyszukiwania i rozwiązywania problemów. Bo tacy ludzie wybierali pracę w SpaceX. I pokazuje się pięknie podstawowa zasada inżynierii – każdy dolar który zaoszczędzisz na wstępnych etapach projektu będzie cię kosztował $100 na końcowych etapach.
Co dalej – Eric twierdzi że Boeing ma trzy opcje:
- Jedna to podążanie obecną ścieżką co oznacza miliardy dolarów strat – większość pieniędzy jakie Boeing miał dostać od NASA już trafiły na jego konta i teraz trzeba wykonać ten jeden załogowy lot testowy i sześć operacyjnych praktycznie bez dodatkowych wypłat. A koszty tych lotów są olbrzymie – po kilkaset milionów za sztukę. No i po tych 7 lotach nie wiadomo co dalej – nie ma więcej Atlas V, są tylko dwie kapsuły załogowe wyprodukowane z których każda ma trwałość bodajże 4 lotów = można zgasić światło.
- Druga opcja to wycofanie się. Pewnie firma będzie musiała oddać cześć pieniędzy jaką dostała od NASA, ale to na pewno znacznie mniej niż koszty kontynuowania programu. Moim zdaniem idziemy wielkimi krokami w tym kierunku, bo z biznesowego punktu widzenia to najlepsza decyzja a CEO jest odpowiedzialny przed akcjonariuszami. Tak, to oznacza powolny koniec Boeinga jako kontraktora NASA, ale to i tak nieuchronne biorąc pod uwagę postępy SpaceX – spodziewam się że Starship docelowo zastąpi SLS. Boeing powinien skoncentrować się na produkcji samolotów, bo jak widać na przykładzie Max, 787 i 777X nawet tego ostatnio nie potrafi.
- No i trzecia opcja, moim zdaniem z gatunku science fiction – zbudowanie porządnego planu biznesowego który by pozwolił na zarobienie na Starlinerze i uzasadnił dodatkowe inwestycje. To wymaga znaczącego obniżenia kosztów lotów – czyli tańsza w obsłudze kapsuła + tańsza rakieta + znalezienia klientów na dodatkowe loty w przyszłości. Nie widzę tego jako realnej alternatywy. Osiągniecie cen i niezawodności SpaceX jest nierealne w przypadku Dragona 2. A na horyzoncie jest Starship który prawdopodobnie spowoduje olbrzymi spadek cen wynoszenia ludzi w kosmos za kilkanaście lat, kiedy to Starliner miałby w końcu na siebie zacząć zarabiać. Nie, nikt przy zdrowych zmysłach tego nie zaaprobuje…
Podsumowując – uważam że za parę miesięcy dowiemy się że Boeing się wycofuje. A może nawet szybciej – w tym momencie nikt nie wie jak duże są koszty poprawienia problemów jakie wykryto w kapsule. Amazon na pniu odkupi od Boeinga te 7 lotów Atlas V, bo im się przydadzą do Kuiper (szczególnie że Vulcan się opóźnia). ULA będzie zadowolona, bo też by chciała już wystrzelić pozostałe Atlasy V i o nich zapomnieć.
A tak O/T to dzięki zmianom podatkowym można dziś kupić nową Teslę Model 3 za $29900. Taniej niż Honda Civic i Toyota Corolla.